Już sześć osób, w tym dwoje dzieci, zginęło w czasie zamieszek w stolicy Mozambiku. Źródła kościele agencji Fides i Misna podkreślają, że chodzi o masowy wybuch niezadowolenia społecznego.
Po wprowadzeniu przez władze wyjątkowo dotkliwych podwyżek cen artykułów pierwszej potrzeby, mieszkańcy Maputu zorganizowali protesty w kilku punktach miasta. Władze Mozambiku zdecydowały między innymi o zakończeniu dotowania cen benzyny, co wywołało lawinę podwyżek. By uniemożliwić eskalację protestów, rząd wyłączył sieci telefonów komórkowych, którymi ludzie umawiali się na manifestacje. Wobec ich uczestników użyto gazów łzawiących. Strzelano też z broni zarówno na kule gumowe, jak i ostre. Protestujący zbudowali barykady i plądrowali sklepy. Swoje niezadowolenie skupili na dzielnicy biznesowej, w której pracuje wielu obcokrajowców. Mozambik jest jednym z najuboższych krajów Afryki. Większość dóbr musi importować z RPA, na co w budżecie brakuje walut obcych. 30-procentowa podwyżka cen chleba dla wielu mieszkańców jest nie do zaakceptowania, a podobnie ma się rzecz z opłatami rachunków za elektryczność i benzynę. Ponad 20 proc. obywateli Mozambiku jest bez pracy.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.