Pomimo trudnej sytuacji wspierają nas ludzie z całych niemal Włoch i dzięki temu nadal możemy działać i pomagać najbardziej potrzebującym - mówi opiekun Stołówki dla Ubogich w Bergamo.
Dziennie korzysta z niej około 170 osób. Stołówka nosi imię o. Alberta Beretta, rodzonego brata św. Joanny Beretty Molli, którą w 2004 roku Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy.
Br. Riccardo Corti zaznaczył, że przed epidemią potrzebujący byli zapraszani do stołówki i tam przy stolikach mogli spożyć posiłek. Teraz, ze względów bezpieczeństwa, jest to niemożliwe, dlatego otrzymują gotowe posiłki w reklamówkach.
„Wśród osób, którym pomagamy jest wielu obcokrajowców. Myślę, że stanowią oni nawet 60 procent tych, których wspieramy. Oprócz nich oczywiście także wielu Włochów, wśród nich jest spora grupa emerytów, którym nie wystarcza do końca miesiąca, mężczyźni, którzy żyją w separacji i skończyli na ulicy, ale także młodzi ludzie z problemami uzależnienia narkotykowego. Z tego, co mogliśmy się zorientować to pomagamy ludziom z 17 krajów – podkreślił w wywiadzie dla Radia Watykańskiego br. Corti. - Ważną rzeczą jest, że oni sami zdają sobie sprawę z obecnej trudnej sytuacji. To wyzwala w nich wielką solidarność. Kiedy na przykład ktoś z nich nie może przyjść po przygotowany posiłek, wtedy ktoś inny zabiera go dla niego i mu dostarcza.“
Br. Riccardo Corti podkreślił, że pomoc niesiona przez kapucynów jest możliwa tylko dzięki Opatrzności Bożej i pomocy wielu ludzi, którzy na ten cel przysyłają pieniądze, albo przynoszą zakupy z produktami spożywczymi, a także wolontariuszy pomagających w przygotowaniu i rozdawaniu posiłków. „Ostatnio przyszła do nas dziewczyna, młoda matka, którą dobrze znam i wiem, że ma wiele problemów, ale przyniosła siatkę jedzenia, aby podzielić się z tymi, którzy nic nie mają” – opowiada br. Corti.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.