Tym razem nie o Unii Europejskiej.
Im jesteśmy starsi tym bardziej idealizujemy przeszłość. Cudowne dzieciństwo, idylliczna młodość, wspaniali dziadkowie, spotykani na każdym niemalże kroku bohaterowie, pełne kościoły, poczucie wspólnoty na uroczystościach religijnych, zwłaszcza na spotkaniach z papieżem. Zatrzymajmy się przy ostatnich.
Opowiadał jeden z moich profesorów jak przed laty, na krakowskiej procesji Bożego Ciała, spotkało się dwóch pierwszy sekretarzy PZPR. Jeden ze Skawiny, drugi z Nowej Huty. Towarzysz też tu? – zdziwił się pierwszy. Tak, bo ja jestem wszędzie, gdzie są przeciw.
Wbrew pozorom nie była to opowieść o dwóch partyjnych towarzyszach. W kilku zdaniach lubelski socjolog zobrazował pewien istotny rys polskiej religijności. Jest ona bardzo często formą sprzeciwu. Nie od dziś. Szwedzi, Turcy, Tatarzy, zaborcy, okupanci, komuniści. Stąd przedmurze chrześcijaństwa, czarne procesje, patriotyczne szopki i groby, my i oni. Owszem, zgromadzeni wokół religijnego sztandaru, często mający poczucie bycia większością i religijną siłą, ale zawsze okopani. Zawsze w relacji do wroga. Często rzeczywistego, coraz częściej wyimaginowanego. Nie od dziś przecież mówi się o katolicyzmie oblężonej twierdzy.
Zwolennicy takiego przeżywania chrześcijaństwa oczywiście znajdą dlań biblijne uzasadnienie. Od „nie jesteście ze świata” zaczynając, poprzez „świat będzie was nienawidził” na nie dawaniu „psom tego, co święte” kończąc. Paradoks polega na tym, że wyrwane z kontekstu nijak mają się do Jezusowej wizji królestwa, a już w zupełnej stoją sprzeczności z tak lubianym przez świętego Pawła obrazem Kościoła, będącego Ciałem Chrystusa.
Ostatni nie został przywołany przypadkiem, bo podział na swoich i wrogów, kiedyś bardzo czytelny, coraz mocniej zaczyna niszczyć kościelną wspólnotę. Żeby to jeszcze chodziło o tajemnicę Trójcy Świętej czy wiarę w prawdziwą i rzeczywistą obecność Jezusa w Eucharystii. Dramat polega na tym, że coraz bardziej i coraz częściej z kręgu tej Obecności wykluczamy dla zupełnie nie teologicznych powodów.
Przed laty brat John z Taize napisał książkę: „Inny, lecz nigdy obcy”, będącą zapisem jego katechez biblijnych, głoszonych na Wzgórzu młodym. Oczywiście chodzi w niej o tajemnicę Boga, objawiającego się w Jezusie Chrystusie. Ale tytuł książki można także odnieść do tworzących wspólnotę kościoła chrześcijan. Innym, pisanym już małą literą, jest mój brat w wierze. Święty Paweł tak definiuje tę inność: „jedno Ciało, choć składa się z wielu członków; a wszystkie członki, mimo iż są różne, stanowią jedno Ciało”. Przy czym Pawłowa różność nie polega na odmiennym kolorze oczu, wzroście czy barwie głosu. To różne dary i zadania. Także różnice charakteru i poglądów. W tej perspektywie inny nigdy nie będzie obcym. Bo fundamentem nie jest zgodność poglądów, ale chrzest.
Z poglądami jest jeszcze inny problem. Zauważył go niedawno jeden z polskich naukowców. Odkąd źródłem wiedzy przestały być książki i sale wykładowe, a człowiek wiedzę o świecie czerpie z mediów społecznościowych, w naszych dyskusjach jest coraz mniej wiedzy, coraz mniej argumentów racjonalnych, a coraz więcej poglądów, których bronimy na przysłowiowe noże. Im mniej pewni swoich poglądów, tym bardziej agresywni.
Przy czym bardzo chętnie śpiewający: „wszyscy jesteśmy braćmi, jesteśmy jedną rodziną… Abba, Ojcze”. Może to dobry punkt wyjścia do ponownego przemyślenia swojej religijności. Takiej, w której różnice nie będą wykluczone, ale – jak często powtarza papież Franciszek – pojednane. Gdzie nie zabraknie także miejsca na słabość.
Boże Ciało odsyła nas między innymi do Wieczernika. Miejsca ustanowienia Eucharystii. Warto zauważyć, że temu gestowi nie towarzyszą żadne warunki. Ciało za was wydane, Krew za was wylana. Na odpuszczenie grzechów. Ciało i Krew nie zostały dane doskonałym. Zostały dane grzesznikom. Ksiądz Józef Tischner mówił o dwóch typach religijności. Pierwszy wychodzi od uczynków i dochodzi do Eucharystii. Drugi od Eucharystii wychodzi, do życia Ewangelią prowadząc. Jego intuicję w inny sposób wyraził zmarły niedawno Alessandro Pronzato. Gdy usłyszał zarzut, że ktoś mający liczne słabości często przyjmuje Komunię świętą, odpowiedział: pomyślcie w ile jeszcze innych grzechów wpadłby, gdyby do Komunii świętej nie przystępował. Wbrew powszechnemu przekonaniu Eucharystia nie jest Pokarmem mocnych. Jest pokarmem słabych.
Stąd już tylko krok do nowej wizji wspólnoty. Skoncentrowanej nie na obcym, wrogu, przeciwniku, innym. Skoncentrowanej na Jezusie, który „nam w wierze przewodzi i ja wydoskonala”. Nie niwelując różnic. W swoim Ciele i Krwi dając nam moc, by je pojednać. A jeśli nie od razu nam się to uda, może na początek zaczniemy się do siebie uśmiechać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.