Kard. Bo o wypadku, jaki miał miejsce w kopalni minerałów rzadkich w Birmie.
„Ci, którzy zginęli, nie zostali przysypani tylko przez górę kamieni, ale także przez górę niesprawiedliwości” – powiedział kard. Charles Bo odnosząc się do wypadku, jaki miał miejsce początkiem lipca w kopalni minerałów rzadkich w północno-wschodniej części Birmy. W wyniku osunięcia się ziemi zginęło ponad 170 osób, a 250 uznaje się za zaginione.
Metropolita Rangunu zaznaczył, że tych, którzy zmarli, poświęcono na ołtarzu chciwości, ogromnych zaniedbań i wielkiej arogancji przemysłu, który wciąż odczłowiecza biednych tej ziemi. Podkreślił, że w czasie pandemii koronawirusa miliony mieszkańców Birmy utraciło środki do życia, a głód nie zna kwarantanny. Dlatego wielu biednych szuka choćby okruchów minerałów rzadkich, które pozostają po rabunkowym wydobyciu przez wielkie międzynarodowe koncerny. „To nie jest pierwszy tego rodzaju przypadek – przypomniał kard. Bo – i jeżeli odpowiedzialni w naszym kraju nie odpowiedzą na tę tragedię ze współczuciem i sprawiedliwością, nie będzie ona ostatnią”.
W Birmie w przemyśle wydobywczym pracuje ponad 400 tys. nielegalnych robotników. W czasie deszczów monsunowych, a więc do końca września, powinni oni przerwać swą pracę. Kryzys wywołany pandemią sprawił jednak, że wydobycie w kopalniach było kontynuowane.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.