Regularna bitwa wybuchła we wtorek wieczorem wokół stadionu w Genui, gdzie Włosi podejmowali Serbów w meczu eliminacyjnym piłkarskich mistrzostw Europy 2012. Po siedmiu minutach arbiter przerwał spotkanie.
Powodem takiej decyzji były bezprecedensowe akty wandalizmu i chuligaństwa ze strony serbskich pseudokibiców, którzy wcześniej obrzucili murawę racami i świecami dymnymi. Jedna z rac upadła tuż obok włoskiego bramkarza Emiliano Viviano.
Serbowie w geście nacjonalistycznej nienawiści podpalili też flagę Kosowa.
Kiedy trybuny stadionu Marassi opustoszały, starcia przeniosły się poza obiekt, gdzie z przyjezdnymi starło się około stu Włochów, obrzucając się butelkami. Policja utworzyła kordon między dwiema grupami.
Jeszcze o północy płonęły samochody, a policjanci w całym rejonie stadionu usiłowali zapanować nad sytuacją. Do Genui natychmiast wysłano dodatkowe siły policji z Mediolanu i Turynu.
W mediach włoskich dominuje przekonanie, że serbscy chuligani rozmyślnie postanowili przerwać mecz. Włosi zarzucają władzom Serbii, że nie uprzedziły organizatorów meczu, kto przyjedzie do stolicy Ligurii. Przedstawiciel włoskiego ministerstwa spraw wewnętrznych Roberto Massucci oświadczył: "Tak niebezpieczni kibice nie powinni byli przyjechać do Genui".
"Przez tradycyjne kanały łączności od policji serbskiej nie napłynął żaden sygnał o stopniu zagrożenia ze strony tych kibiców" - podkreślił. "My - zapewnił reprezentant MSW - przygotowaliśmy odpowiednie środki bezpieczeństwa, ale nigdy nie wyobrażaliśmy sobie tak wysokiego poziomu agresji".
Zbulwersowany jest trener włoskiej reprezentacji Cesare Prandelli. "Czegoś takiego wcześniej nie widzieliśmy" - przyznał. "To wielkie rozczarowanie, wielkie rozgoryczenie, przede wszystkim dlatego, że na stadionie było dużo dzieci pełnych entuzjazmu, pragnących obejrzeć widowisko. Trzeba więc zastanowić się nad tym, o czym mówimy już od dawna, że nie udaje się nam zapobiec takim sytuacjom" - powiedział Prandelli na konferencji prasowej po przerwanym meczu.
Opowiedział następnie, że serbscy piłkarze zostali napadnięci przez chuliganów już w autokarze. "Ich bramkarz był w naszej szatni przed meczem, nie rozumieliśmy, dlaczego. Trząsł się cały. Od tego momentu zrozumieliśmy, ze nie ma warunków do gry" - relacjonował Prandelli i dodał: "Serbscy piłkarze wiedzieli, że pseudokibice zrobią wszystko, aby mecz się nie odbył". "Piłkarze Serbii mieli takie wrażenie i powiedzieli nam o tym" - przyznał trener Azzurri.
Mecz, również z powodu niepokojów, rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem. Włoskie media pozytywnie oceniają decyzję o jego definitywnym przerwaniu, kiedy z każdą chwilą sytuacja na stadionie pogarszała się. Według włoskich komentatorów wszystko wskazuje na to, że UEFA przyzna Włochom zwycięstwo walkowerem 3:0, a Serbowie zostaną ukarani.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.