59 osób zginęło w najgorszych od kilkudziesięciu lat powodziach, które od ponad dwóch tygodni nawiedzają środkową i północno-wschodnią Tajlandię - podały w środę władze. Pod wodą nadal znajduje się 25 z 76 prowincji.
Wywołane ulewnymi deszczami powodzie rozpoczęły się 10 października i dotknęły ponad 3 mln ludzi. Straty spowodowane przez żywioł mają równowartość ok. 300 mln euro.
Z obawy przed zalaniem stolicy, w Bangkoku do budowy wałów przeciwpowodziowych wzdłuż rzeki Menam wykorzystano ponad 4 mln worków z piaskiem. Dzięki temu do miasta przedostały się jedynie minimalne ilości wody.
Premier Abhisit Vejjajiva ostrzegł w środę przed kolejnymi powodziami. "Musimy dokładnie obserwować sytuację" - powiedział szef rządu, dodając, że na początku listopada poziom wody najprawdopodobniej się podwyższy.
We wtorek rząd Tajlandii przeznaczył równowartość ponad 9 mln dolarów na zakup sprzętu potrzebnego ofiarom powodzi. Ponadto władze poinformowały, że najbardziej dotknięte gospodarstwa domowe dostaną po 170 dolarów pomocy rządowej.
W zeszłym tygodniu Abhisit ocenił, że to największe powodzie od 40 lub 50 lat.
Setki ludzi giną co roku w Azji Południowo-Wschodniej w wyniku powodzi oraz osunięć ziemi, do których dochodzi podczas pory deszczowej, trwającej od maja do października.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.