Pandemia nie musi być dla Kościoła zagrożeniem. Jest szansą na przejście od pospolitego ruszenia do wspólnoty.
Spotkania kolędowe. Inne niż dotychczas. Przedstawiciele rodzin na Mszach świętych w intencji o błogosławieństwo w nowym roku. Nie tylko intencja. Na szczęście jest na tę okoliczność specjalny formularz. Wbrew pozorom wierni na taki szczegół zwracają uwagę. Mają wówczas pewność, że rzeczywiście o nich chodzi.
Z pewnością w każdej parafii mają inny przebieg i klimat. W dużych, coraz bardziej anonimowych wspólnotach, zapewne wszystko ograniczy się do modlitwy. Łatwiej w małych. Zwłaszcza tam, gdzie duszpasterz jest zasiedziały. Są jakieś więzi, zrodzone w chwilach radości i cierpienia. One rodzą tęsknotę, objawiającą się choćby w tym, że przychodzą wcześniej, a po skończonej Eucharystii zostają na „dalszy ciąg”.
Rozmowy… Dalekie od tematów z pierwszych stron. Dominują sprawy bieżące, lęk o przyszłość, utrata pracy, choroba w rodzinie, trudności związane ze zdalnym nauczaniem. Oni już wiedzą. Stabilny do tej pory świat runął. Jak będzie wyglądać nowy nikt nie wie. Kościół i duszpasterz jest ostatnim stabilnym punktem odniesienia. Jeszcze. Bo nikt nie ma pewności, że księdza wirus ominie, a na jego miejsce biskup przyśle nowego.
Tęsknota… Nie tylko za byciem razem. Także za Eucharystią. Może potrzebne były kolejne święta w zamknięciu, by uświadomić sobie, że o ich pięknie i wartości nie decyduje stół i przystrojony dom. Nawet choinka i prezenty nie cieszyły, bo to jednak zupełnie inaczej, gdy pójdzie się do kościoła, przyjmie Komunię świętą, zaśpiewa kolędę – wyznają. To, co do tej pory było normalne, zwyczajne i – być może właśnie dlatego – niedoceniane. Może właśnie po to Pan Bóg dał nam miesiące zamknięcia. Byśmy poczuli tęsknotę i głód.
Odpowiedzialność… W stabilnym świecie wszystko było poukładane. Proboszcz ogłosił spowiedź pierwszopiątkową, adwentową, wielkanocną. Zapowiedział spotkanie przed pierwszą Komunią czy bierzmowaniem. Powiedział o planowanych inwestycjach. Podetknął pod nos koszyczek, do którego złożono ofiarę na ich realizację. Co z pierwszym piątkiem, skoro dzieci było osiemnaścioro, a epidemiczny limit pozwala na trzynaście osób w kościele. A przecież nie tylko dzieci… Oczywiście jest wyjście z sytuacji. Tu właśnie jest miejsce na samodzielność i odpowiedzialność. Trzeba zorganizować sobie czas, przyjść w inny dzień tygodnia, niekoniecznie w niedzielę. Masowych spowiedzi prawdopodobnie długo jeszcze nie będzie, co powinno zaowocować lepszym do nich przygotowaniem i przeżyciem. Zniknie presja długiej kolejki. Będzie czas na indywidualne potraktowanie. Podobnie z częstą Komunią świętą. Dyspensa i transmisja w niedzielę, ale w dni powszednie nie ma problemu ze zbyt dużą ilością wiernych w świątyni. Proboszcz nie powie: przyjdźcie w czwartek. Ale też i nie zabroni nikomu przyjść w dowolny dzień tygodnia właśnie z tęsknoty za Komunią świętą.
Przygotowanie do bierzmowania… Z reguły bywa tak: w szkole program, dodatkowo ileś tam pytań do wyuczenia na pamięć, w parafii spotkanie z duszpasterzem, gdzie on mówi, reszta słucha. Z jakim skutkiem – wiadomo. Pandemia jest dobra okazją, by od tego, co raczej pożądanych owoców nie przynosi odejść. Mała grupa. Mająca szansę stania się wspólnotą dojrzewania w wierze. Gdzie jest czas na lekturę Pisma świętego, wyjaśnienie, rozmowę o przeczytanym fragmencie i modlitwę. Czyż nie tego właśnie potrzebujemy jako Kościół?
Zaledwie kilka przykładów, uświadamiających, że pandemia nie musi być dla Kościoła zagrożeniem. Jest także szansą na przejście od pospolitego ruszenia do wspólnoty. Z całym jej pięknem i bólem. Być może właśnie o to chodzi w spotkaniach kolędowych. O tęsknotę. Nie za tym, co było. Za tym, co może stać się…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.