Powiązani z Państwem Islamskim styczni rebelianci od środy atakują położone na północy Mozambiku miasto Palma. Rzecznik sił bezpieczeństwa kraju Omar Saranga podał w niedzielę, że bojówki zabiły dziesiątki osób, a setki ludzi zostały ewakuowane przez wojsko.
24 marca grupa terrorystów przeniknęła do Palmy, podejmując działania, których kulminacją było zamordowanie dziesiątek bezbronnych osób - przekazał Saranga. Dodał, że w ostatnich dniach siły bezpieczeństwa koncentrowały się na ewakuowaniu cywilów z tego obszaru, a teraz przechodzą do "eliminowania" bojówek.
Saranga dodał, że siedem osób zginęło podczas próby ucieczki z jednego z hoteli. Według dyplomatów i pracowników humanitarnych, z Palmy uciekły już setki osób, większość z nich na łodziach - pisze Reuters.
Jak podkreśla agencja, trudno o wiarygodne informacje z miejsca walk. Cytowani przez nią świadkowie opowiadają o ciałach leżących na ulicach Palmy, z których część była zdekapitowana, a także o tym, że wśród ofiar byli obcokrajowcy.
Położona w prowincji Cabo Delgado - najbardziej na północ wysuniętej części Mozambiku Palma jest lokalnym centrum logistycznym dla licznych projektów wydobycia gazu ziemnego w regionie. Z tego powodu przebywa w niej również sporo pracowników spoza Mozambiku.
Cabo Delgado jest od 2017 roku miejscem rebelii ugrupowań powiązanych z Państwem Islamskim. W ciągu ostatniego roku ataki się nasiliły. Dżihadyści dążą do zajęcia kluczowych miast regionu; już wcześniej w Palmie przebywało wielu uciekających przed przemocą uchodźców z innych części prowincji - przypomina agencja.
Władze Mozambiku nie podały, która konkretnie organizacja zaatakowała Palmę, żadna z nich nie przypisała sobie również odpowiedzialności za ten czyn - zaznacza Reuters.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.