MSZ nie udzielał zagranicznym instytucjom i partnerom żadnych informacji zawierających dane osobowe - powiedziała komentując publikacje Wikileaks rzeczniczka bułgarskiego MSZ Weseła Czernewa. Dodała, że publikacje te mogą nadwerężyć zaufanie między państwami.
Zdaniem Czernewej, publikowanie poufnych informacji może utrudnić stosunki międzynarodowe.
Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Cwetan Cwetanow także powiedział, że Bułgaria nie udzielała Departamentowi Stanu USA żadnych informacji na temat przestępczości zorganizowanej, korupcji czy stosunków z Rosją. "Nic mi nie wiadomo, aby od naszego kraju żądano takich informacji ani by zostały przekazane" - poinformował.
Oba oświadczenia nastąpiły po opublikowaniu przez Wikileaks listu do ambasady USA w Sofii, podpisanego przez sekretarz stanu Hillary Clinton, w którym centrala zwraca się do dyplomatów o zebranie informacji m.in. o bułgarskiej polityce energetycznej, stosunkach z Rosją, korupcji w kraju oraz kontaktach bułgarskich polityków z władzami Rosji.
Departament Stanu występuje również o zebranie danych osobowych polityków bułgarskich i wojskowych, m.in. numerów kart kredytowych, telefonów komórkowych, pagerów, faksów czy haseł w liniach lotniczych, w których rezerwują loty.
"Instrukcje Waszyngtonu dla ambasady w Sofii w sprawie zbierania danych osobowych bułgarskich polityków na wysokich stanowiskach przekraczają granice normalnej praktyki placówki dyplomatycznej" - ocenił były wicepremier i szef MSZ Iwajło Kałfin, obecnie europoseł.
Dodał, że każda służba dyplomatyczna na świecie zbiera i analizuje informacje o swoich kontaktach w danym kraju, lecz zbieranie tak dokładnych danych jest nie do przyjęcia. "Chodzi o dane chronione przez ustawodawstwo. Nie do przyjęcia jest, by jakakolwiek służba dyplomatyczna zajmowała się nimi" - podkreślił.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.