Departament stanu USA zapowiedział, że zapewni ochronę obrońcom praw człowieka i innym osobom, których nazwiska ujawniono w przeciekach z portalu WikiLeaks, przez co ich życiu może zagrażać niebezpieczeństwo - podała w środę agencja Reutera.
"W tych dokumentach znajdują się wyraźnie wskazane źródła, ludzie, zwłaszcza w państwach autorytarnych, którzy kontaktowali się z (amerykańską dyplomacją), jesteśmy przekonani, że publikacja tych materiałów zagrozi życiu konkretnych ludzi" - powiedział rzecznik departamentu P.J. Crowley.
"Nasze ambasady na całym świecie utrzymywały kontakt z działaczami praw obywatelskich i obrońcami praw człowieka. Ostrzegliśmy ich przed tym, co nadchodzi. Jesteśmy gotowi pomóc im i bronić ich jak tylko możemy, jeśli zajdzie taka potrzeba" - dodał.
Crowley nie chciał sprecyzować, czy USA będą udzielać azylu takim osobom.
Demaskatorski portal WikiLeaks przekazał wybranym mediom ponad 250 tys. poufnych depesz dyplomatycznych amerykańskich ambasad, które zaczęto publikować w niedzielę.
Starszy rangą przedstawiciel amerykańskiej administracji ocenił, że na skutek przecieków z WikiLeaks stosunki dyplomatyczne USA mocno ucierpiały.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.