Grupa działaczy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy pikietowała w czwartek gmach Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Protestują przeciwko "drastycznym" - ich zdaniem - oszczędnościom w szpitalach, co może nieść zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów.
"Chcemy uświadomić społeczeństwu woj. śląskiego - zanim stanie się taka tragedia jak np. stała się już w Warszawie, gdzie z powodu braku lekarza zmarła pacjentka - że proponowane w tej chwili drastyczne oszczędności w szpitalach mogą do takich sytuacji doprowadzić i chcemy temu zapobiec" - powiedział wiceprzewodniczący zarządu krajowego OZZL Maciej Niwiński.
Niwiński wyraził przekonanie, że o ile w szpitalach zawsze brakowało pieniędzy, to jednak do tej pory mogły się one zadłużać, w ten sposób finansując bieżącą działalność. "Natomiast teraz, w sytuacji, kiedy zadłużanie szpitali według zapowiedzi rządowych będzie niemożliwe, oznacza to właśnie takie niebezpieczeństwo dla wszystkich" - ocenia.
Zdaniem OZZL, w śląskich szpitalach w wyniku nadmiernych oszczędności "dochodzi do pewnych zagrożeń zdrowia i życia pacjentów". Niwiński jako przykład podaje Wojewódzki Szpital Specjalistyczny Nr 1 w Tychach, w którym sam pracuje.
Jak mówi Niwiński, obecny dyrektor stara się zbilansować szpital w ciągu kilku miesięcy i w tym czasie oddać ma prawie 19 mln zł długów wymagalnych. "To jest bez zagrożeń dla zdrowia i życia mieszkańców niemożliwe. Tego się nie da zrobić w ciągu 6 miesięcy" - powiedział Niwiński.
Z opinią o zagrożeniu bezpieczeństwa pacjentów stanowczo nie zgadza się dyrektor szpitala Andrzej Drybański. "Na temat bezpieczeństwa pacjentów rozmawiam z ordynatorami. Mamy tak rozłożony czas pracy i tak rozdysponowanych lekarzy, że nie ma żadnego zagrożenia" - zapewnił.
Głównym celem dyrekcji jest takie zbilansowanie placówki, aby ponoszone koszty równały się przychodom z NFZ, dziś każdego miesiąca szpital generuje straty w wysokości 3 mln zł. Owo zbilansowanie miałoby nastąpić do 30 czerwca przyszłego roku. Dopiero później szpital może myśleć o zmniejszeniu długów - mówi dyrektor.
Zadłużenie szpitala wynosi obecnie 34 mln zł, dodatkowo placówka jest winna 14,5 mln zł pielęgniarkom z tytułu niewypłaconych podwyżek przyznanych w 2008 r. Dyrektor liczy na ugodę z pielęgniarkami, tłumacząc że nie ma skąd wziąć takich pieniędzy.
Obecnie w szpitalu pracuje 226 lekarzy. Są w nim 744 łóżka, ale - jak zaznacza dyrektor - w historii placówki nigdy nie zdarzyło się, by było zajętych więcej niż 480. W ramach restrukturyzacji kierownictwo chce ograniczyć liczbę łóżek do ok. 500. "Ponieważ z roku na rok mamy mniejszy kontrakt, to automatycznie łóżek jest mniej potrzebnych" - zaznaczył dyrektor.
Plan restrukturyzacji szpitala Niwiński określa jako "likwidację dużej części szpitala i pozbawienia najbardziej wartościowej tkanki, którą ten szpital ma, czyli lekarzy".
Podczas demonstracji związkowcy skrytykowali też proponowany sposób przekształceń w służbie zdrowia. Przekształcenie szpitali w spółki handlowe bez zmian pozostałych mechanizmów funkcjonowania publicznej służby zdrowia nie jest wprowadzeniem zasad rynkowych, ale "uszczelnieniem mechanizmu wyzysku, będącego podstawą ustrojową polskiej służby zdrowia" - uważają.
Na transparentach protestujący napisali m.in.: "Upodlony lekarz to upodlony pacjent", "Drogie państwo, tanie zdrowie, martwy pacjent". "Kapitalizm tak, wypaczenia nie", "Władza sama się wyżywi, ale czy sama się wyleczy?".
Pikieta poprzedzała pierwszą w tej kadencji sesję śląskiego sejmiku. Jak mówił Niwiński, protestujący chcieli pogratulować wszystkim, którzy zdobyli mandaty radnych. Przygotowali dla nich list, w którym wyrażali nadzieję, że uda się poprawić sytuację w szpitalach. W ocenie OZZL, służba zdrowia będzie jednym z pierwszym problemów, przed którym staną radni. Związkowcy nie wyobrażają sobie by rozwiązywali je bez dialogu społecznego.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.