Patrząc na liczbę postępowań w sprawach zaniedbań biskupów, można powiedzieć, że Polska stała się polem doświadczalnym rozliczania przełożonych kościelnych - powiedział PAP kierownik biura delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży ks. Piotr Studnicki.
28 czerwca Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego opublikował wyniki kwerendy dotyczącej wykorzystywania seksualnego osób małoletnich. W raporcie podano, że w okresie od 1 lipca 2018 r. do 31 grudnia 2020 r. do diecezji oraz zakonów męskich wpłynęło 368 takich zgłoszeń. Sprawy te dotyczyły lat 1958-2020.
Jak zaznaczył ks. Studnicki, "uderza nie tylko duża liczba zgłoszeń, ale fakt, że za każdym takim zgłoszeniem stoi poraniony człowiek, skrzywdzony wykorzystaniem seksualnym". "A ludzkiej krzywdy nie da się wyrazić za pomocą danych statystycznych" - ocenił.
Zdaniem ks. Studnickiego, powodem narastającej fali zgłoszeń jest fakt, że przez lata w Kościele nie było systemu zawiadamiania o przypadkach przestępstw seksualnych wobec małoletnich. "Wraca do nas przeszłość. Przez dziesięciolecia nikt takich zgłoszeń w Kościele nie przyjmował. Ani w społeczeństwie, ani w Kościele nie było otwartości, żeby wysłuchiwać pokrzywdzonych i udzielać im pomocy" - przyznał.
Jak wyjaśnił, obecnie funkcjonujący system został powołany w 2015 r. "Jeszcze w 2018 r. tylko połowa polskich diecezji udostępniała w Internecie dane kontaktowe do delegatów, odpowiedzialnych za przyjmowanie zgłoszeń. Od 2019 r. istnieje obowiązek jasnego zakomunikowania, że taki system przyjmowania zgłoszeń istnieje, czyli mówiąc krótko - podania danych kontaktowych do publicznej wiadomości na oficjalnych stronach diecezji i męskich zgromadzeń zakonnych" - poinformował.
Drugim powodem jest - w ocenie ks. Studnickiego - fakt, że w ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z dużą liczbą materiałów dziennikarskich dotykających problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich. "Kiedy się patrzy na te dane widać dokładnie, kiedy ludzie zgłaszali krzywdę wykorzystania seksualnego. Nie da się ukryć, że wzrost zgłoszeń był także efektem nagłaśniania tych spraw przez dziennikarzy. To również dzięki mediom ludzie zdobywali się na odwagę, żeby taką krzywdę zgłosić Kościołowi" - zaznaczył ks. Studnicki.
"Jestem pewny, że zaprezentowane statystyki nie ukazują pełnej skali problemu. Wciąż towarzyszę osobom, które zgłaszają swoją krzywdę Kościołowi" - stwierdził.
Zdaniem kierownika Biura Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, dzieje się tak w dużej mierze dlatego, że ujawnianie tego rodzaju przestępstw "z natury jest procesem trudnym". "Tak jest nie tylko w Kościele. Mówimy tutaj o zranieniu intymnej sfery życia człowieka, którego dokonał najczęściej ktoś bliski, o krzywdzie z okresu dzieciństwa, z którą człowiek musiał sobie jakoś przez lata radzić, często zakopać w sobie gdzieś głęboko, żeby móc w ogóle funkcjonować" - wyjaśnił.
Według ks. Studnickiego, świadomość ludzi Kościoła w kwestii wykorzystywania seksualnego małoletnich "nieustannie się zmienia". "Pokazuje to chociażby fala ujawnień, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, a także podejmowane działania, jak powołanie Fundacji Świętego Józefa do pomocy pokrzywdzonym" - zaznaczył.
Jednocześnie przyznał, że "wciąż nie można powiedzieć ze spokojem, że ta zmiana już się dokonała". "Jeszcze nie wszyscy w Kościele przyjmują te sprawy ze zrozumieniem i podchodzą do osób pokrzywdzonych z postawą miłosiernego samarytanina, a dopiero wtedy będzie można mówić o prawdziwej zmianie mentalnej" - ocenił. "Dopiero kiedy nikt nie będzie przechodził obok osoby skrzywdzonej obojętnie, kiedy każdy będzie miał podstawową wiedzę o tym, jak pomóc osobie, która właśnie mierzy się z tą krzywdą - takiej zmiany powszechnej ani w Kościele ani w całym polskim społeczeństwie jeszcze nie ma. Myślę, że jeszcze daleka droga przed nami" - zastrzegł.
Ks. Studnicki zaznaczył, że Biuro Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży nie ma wiedzy na temat tego, ile jest w tej chwili zgłoszeń dotyczących zaniedbań biskupów i przełożonych kościelnych w wyjaśnianiu spraw molestowania seksualnego małoletnich przez podległych im duchownych. "Takie sprawy są kierowane bezpośrednio do Stolicy Apostolskiej. Niekiedy pomagamy prawnie przy ich zgłoszeniu. Do tej pory udzieliliśmy takiej pomocy kilku osobom" - wyjaśnił.
Zdaniem duchownego, dokument motu proprio "Vos Estis Lux Mundi" z 2019 r., wprowadzający ścieżkę umożliwiającą rozliczanie przełożonych kościelnych w tego typu sprawach, wypełnił istniejącą dotąd lukę w prawie. "To było konieczne. Osoby, które przed laty próbowały zgłaszać takie sprawy, czuły się jeszcze bardziej skrzywdzone przez to, że mimo dokonanego zgłoszenia sprawy nie były wyjaśniane zgodnie z prawem kościelnym i państwowym" - powiedział.
"Patrząc na liczbę postępowań w sprawach biskupów, zarówno zakończonych jak i toczących się, można powiedzieć, że Polska stała się polem doświadczalnym rozliczania przełożonych kościelnych" - podkreślił.
Ks. Studnicki poinformował, że kard. Henryk Gulbinowicz, bp Jan Tyrawa, abp Sławoj-Leszek Głódź i bp Edward Janiak dokonali już nakazanej przez Watykan wpłaty na rzecz Fundacji Świętego Józefa. "Nie wiem, czy Stolica Apostolska nakazała tym hierarchom zapłatę konkretnej kwoty, czy była to kwota dowolna. Ze strony Fundacji możemy jedynie potwierdzić wykonanie lub niewykonanie tej decyzji" - zastrzegł.
Zdaniem ks. Studnickiego, Konferencja Episkopatu Polski nie rozważa na razie możliwości zwrócenia się z prośbą o powołanie niezależnej komisji złożonej z ludzi świeckich, która miałaby zbadać przypadki wykorzystania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne. "Każdy Kościół lokalny, który mierzy się z tym problemem, ma swoją prędkość i dynamikę. Sytuacja w Polsce zmienia się. Ta kwerenda, która napotkała tyle trudności w 2018 r., dzisiaj przebiegła bardzo sprawnie i bez oporów. Widzę progres w podejściu do tego problemu" - stwierdził ks. Studnicki.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.