Syn zmarłego w tym roku senatora Edwarda Kennedy'ego, Patrick, odchodzi z Izby Reprezentantów USA po ośmiu kadencjach. Choć nie odgrywał pierwszoplanowej roli w polityce, jego odejście ma symboliczne znaczenie, gdyż kończy obecność dynastii na Kapitolu.
Rok 2011 będzie pierwszym od sześciu dekad z okładem, kiedy tzw. królewska rodzina została bez ustawodawcy w Waszyngtonie.
Jedynym z rodziny Kennedych, który sprawuje jeszcze wybieralny urząd, jest Bobby Shriver - przypomina dziennik "New York Times". Shriver był do niedawna burmistrzem miasta Santa Monica w Kalifornii, a teraz zasiada w tamtejszej radzie miejskiej. Zważywszy, że do Kennedych należała niegdyś prezydentura i dwa fotele senatorskie, nie jest to osiągnięcie godne specjalnego podziwu.
Erę Kennedych w wielkiej polityce zapoczątkował John F. Kennedy, kiedy w roku 1947 objął urząd kongresmana z Massachusetts. Jego dwaj bracia Robert i Edward byli senatorami. Ogromnym sukcesom i wpływom politycznym rodziny towarzyszyły tragedie. Prezydent zginął w 1963 roku od kul zamachowca. W pięć lat później zamordowany został Robert, który ubiegał się o najwyższy urząd w kraju. W roku 1999 syn prezydenta, John Kennedy-junior, zginął w katastrofie małego samolotu, który sam pilotował.
Patrick w młodym wieku wpadł w tarapaty; uzależnił się od kokainy. Wyzwoliwszy się z jednego nałogu, popadł w inny. Już będąc w niższej izbie Kongresu zachorował na jedną z odmian depresji. Nabawił się wtedy następnego uzależnienia, tym razem od środków przeciwbólowych. Przyznawał się zresztą do tego publicznie i podjął leczenie.
Patrick zajął się polityką mając 21 lat. Rozpoczął od niższej izby parlamentu stanowego w Rhode Island. Nie dorównywał wielkiej trójce Kennedych ani intelektem, ani wpływami. Pozostawał w cieniu stryjów Johna i Roberta oraz ojca, Edwarda. Nie można mu jednak odmówić pewnych osiągnięć. Będąc już na Kapitolu doprowadził do uchwalenia ustawy wymagającej, aby ubezpieczenia jednakowo traktowały pacjentów z fizycznymi i psychicznymi schorzeniami.
Dał się poznać jako zagorzały zwolennik wycofania wojsk amerykańskich z Afganistanu. Opowiadał się też za rozszerzeniem badań nad urazami mózgu i intensywniejszym leczeniem żołnierzy cierpiących na tę chorobę.
Przed ustąpieniem z Kongresu Patrick Kennedy mówił, że jest postrzegany jako ostatni z rodu. Drwił z takich uwag, wskazując na inne osiągnięcia dynastii. "Każdy sondaż na temat działalności mojej rodziny wykaże, że to, co robi, na milion sposobów mieści się w jej dziedzictwie" - powiedział w wywiadzie dla "New York Timesa".
Sam zamierza kontynuować batalię o to, aby uwolnić choroby psychiczne od ciążącego na nich piętna. Chciałby się też przyczynić do udoskonalenia metod leczenia innych schorzeń, poczynając od uzależnień, a kończąc na chorobie Parkinsona.
Niewykluczone, że niedługo kolejni członkowie rodziny Kennedych wkroczą w świat polityki. Victorię Reggie Kennedy, wdowę po Edwardzie, traktuje się jako ewentualną kandydatkę Demokratów z Massachusetts do Senatu. Większość kuzynów Patricka zaangażowanych jest w życie publiczne. Niewielu Amerykanów wierzy, że dynastia powiedziała w polityce ostatnie słowo.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...