Ukrywanie Żydów za pieniądze podczas okupacji niemieckiej było dla Polaków dochodowym interesem - pisze historyk Jan Tomasz Gross w swojej najnowszej książce "Złote żniwa". Jego zdaniem, to podważa pogląd, że Polaków za pomoc niesioną Żydom bezwarunkowo karano śmiercią. "To postawienie problemu na głowie" - odpowiadają historycy IPN.
Zdaniem historyków prof. Jana Żaryna i prof. Grzegorza Berendta, Gross pomija historyczne okoliczności, w jakich Polacy udzielali pomocy Żydom. Obaj historycy wykluczają tezę, że większość Polaków przy pomaganiu Żydom kierowało się niską motywacją finansową, choć byli również tacy, którzy kierowali się wyłącznie chęcią zysku. Podkreślają też, że za pomoc udzielaną Żydom życie straciło ponad 700 Polaków. "To postawienie problemu na głowie" - oceniają.
W swojej najnowszej książce "Złote żniwa", oskarżającej Polaków o współwinę za holokaust, Gross kwestionuje pogląd, że podczas okupacji niemieckiej w Polsce osoby, u których znaleziono Żydów, były bezwarunkowo karane śmiercią. Jego zdaniem, świadczy o tym powszechny proceder ukrywania Żydów za pieniądze.
"Pobieranie pieniędzy od ukrywających się Żydów stawia pod znakiem zapytania przyjęty w powojennej polskiej historiografii pewnik, że za przechowywanie Żydów w czasie okupacji bezwarunkowo karano śmiercią i to w dodatku zabijając wszystkich członków rodziny" - uważa Gross.
Zadaje też retoryczne pytanie: "Dałoby się ewentualnie zrozumieć, że ktoś narażał siebie i swoich najbliższych dla idei, ze względów pryncypialnych, uważając, że ukrywanie Żydów w nieludzkich czasach to chrześcijański i moralny obowiązek bez względu na konsekwencje, ale podejmowanie ryzyka śmierci dla całej rodziny po to tylko, żeby zarobić?".
Według Grossa, przechowywanie Żydów w czasie okupacji było dla Polaków jednym ze sposobów zarobkowania. "Brano do siebie Żydów, ponieważ ukrywanie ich za opłatą przynosiło ogromne dochody. Podczas kiedy za wynajęcie sublokatorskiego pokoju - zależnie od miejscowości i okresu okupacji - płacono od 50 do 300 zł miesięcznie, za lokum dla ukrywającego się Żyda pobierano dziesięciokrotnie więcej" - podaje nowojorski badacz.
Zdaniem Żaryna i Berendta, z którymi rozmawiała PAP, Gross nie podaje czytelnikom pełnych informacji dotyczących okoliczności, w których dochodziło do pomocy udzielanej Żydom przez Polaków.
"Polacy musieli pobierać pieniądze od Żydów, żeby móc ich utrzymać. To była konieczność. Tylko nieliczni mieli wystarczające środki, by zapewnić utrzymanie dodatkowym osobom. Ratowana osoba wprowadzała do wspólnej kasy pieniądze lub kosztowności. Tymczasem zdaniem pana Grossa to automatycznie przekłada się na fakt, że Polacy chcieli się wzbogacać. To nieuczciwe podejście. Niemcy prowadzili szczególnie restrykcyjną politykę ekonomiczną i każda dodatkowa osoba w gospodarstwie domowym była trudna do utrzymania" - tłumaczył Żaryn.
Berendt, specjalizujący się w relacjach polsko-żydowskich z okresu okupacji niemieckiej, podkreślił, że w latach 1939-1942 ceny towarów wzrosły od 70 do 100 razy przy jednoczesnym zamrożeniu płac na poziomie sprzed II wojny światowej. "To daje obraz, w jakiej sytuacji znajdowała się ludność cywilna okupowanej Polski. Panowała drożyzna. Po aryjskiej stronie wydawano kartki żywnościowe, zgodnie z którymi dziennie jednej osobie przysługiwało 700, a potem 400 kalorii. Ale często nie można było wykupić kartkowego towaru, bo go nie było w sklepach. Pozostawał czarny rynek z jego bajońskimi cenami. Ceny rosły, bo z każdym rokiem Niemcy wywozili z Polski coraz więcej produktów rolniczych i hodowlanych, ogałacając kraj z żywności. Ludzie ledwie mogli wyżywić swoje rodziny. Nie mieli też pracy, bo władze okupacyjne, prowadząc rabunkową gospodarkę likwidowały fabryki, warsztaty rzemieślnicze i sklepy. Setki tysięcy Polaków wypędzono z domów, rabując z majątku. To jest kompletnie przez Grossa ignorowane" - mówił historyk.
Podkreślił też, że Gross pomija doraźną pomoc Polaków udzielaną Żydom. "Zachowało się wiele relacji mówiących o tym, że Polacy udzielali krótkotrwałej pomocy: wpuszczali Żydów do domu, karmili ich, dawali jedzenie na drogę i niejednokrotnie błagali ich, by odeszli ze względu na restrykcyjne prawo Niemców. W tego rodzaju pomoc dla jednego Żyda niejednokrotnie angażowało się co najmniej kilka osób, którzy nie mieli w tym żadnych zarobkowych intencji" - zaznaczył.
Przyznał jednak, że wśród Polaków byli i tacy, którzy pomagali Żydom wyłącznie dla pieniędzy. "Dla części pomagających był to sposób zarobkowania, źródło dochodu. Jeżeli Żydzi nie mieli pieniędzy to wykonywali różne prace na rzecz ukrywających. Niektórzy Polacy w istocie brali bardzo duże pieniądze, nieproporcjonalnie duże do cen rynkowych. Traktowali Żydów jak źródło dużego i szybkiego zysku. Ale tu trzeba użyć słowa +niektórzy+" - podkreślił Berendt.
W jego ocenie, nie jest niczym nowym podanie przez Grossa faktu, że nie wszyscy Polacy udzielający pomocy Żydom poddawani byli karze śmierci. "W dokumentacji niemieckich sądów specjalnych, tzw. Sondergericht, odkrywaliśmy takie sytuacje, w których mimo wykrycia w mieszkaniu czy zagrodzie ukrywanych Żydów, osoby aresztowane i trafiające przed sąd specjalny nie dostawały kary śmierci" - powiedział Berendt.
Podał też liczbę Polaków zamordowanych przez Niemców za pomoc udzielaną Żydom. "Badania w tej sprawie prowadziła m.in. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej, która na przełomie lat 80. i 90. podała, że liczba ta wynosi ponad 700 osób. Obecnie realizowany jest projekt +Index Polaków zamordowanych i represjonowanych przez hitlerowców za pomoc Żydom+, który ma przybliżyć ostateczną liczbę polskich ofiar, którzy nieśli pomoc Żydom" - mówił historyk.
"Ratujący nie mógł wiedzieć, że akurat w jego przypadku Niemcy nie zastosują kary śmierci. Średnio w okresie okupacji niemieckiej ginęło codziennie w okupowanej Polsce kilka tysięcy aryjczykow - 5 lat wojny - około 2,7 mln zabitych. Niemcy nie nagłaśniali tego, że kogoś nie zamordowali za pomoc. Przeciwnie - starali się, aby jak najwięcej ludzi się o tym dowiedziało i strach padał jak najszerzej. O tym, że ludzie pomagali mimo to decydował bądź humanizm, bądź religijność, bądź chciwość, bądź wiara w bożą pomoc - wszystko to silniejsze niż strach. Bo strach nękał wszystkich i przyzwoitych i zabójczo chciwych" - dodał Berendt.
"Złote żniwa" to kolejna, po "Sąsiadach" i "Strachu", książka Jana Tomasza Grossa, która może wywołać dyskusję o polsko-żydowskiej historii. Tym razem Gross stawia tezę, że Polacy skorzystali materialnie na zagładzie Żydów przejmując ich majątki i wchodząc na opuszczone przez nich miejsca pracy. Punktem wyjścia jest drastyczny opis rozkopywania terenów wokół obozu w Treblince w poszukiwaniu kosztowności wśród szczątków ludzkich.
"Złote żniwa" ukażą się w pierwszym kwartale roku nakładem wydawnictwa Znak.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.