Działacze na rzecz praw obywatelskich z krajów arabskich z zadowoleniem przyjęli antyrządowe protesty w Tunezji, które doprowadziły do obalenia rządzącego od 23 prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego - pisze w sobotę agencja Associated Press.
Według nich demonstracje budzą nadzieję na podobne zmiany również w innych krajach, w których władze oskarżane są o autorytaryzm.
Tysiące wiadomości z gratulacjami dla Tunezyjczyków zalało w piątek strony internetowe, blogi i portale społecznościowe jak Twitter, czy Facebook. Wielu ludzi zastępowało swoje zdjęcia w profilach na portalach tunezyjskimi flagami.
Dziesiątki egipskich aktywistów sprzeciwiających się trwającym od niemal trzech dekad rządom prezydenta tego kraju Hosniego Mubaraka tańczyło przed ambasadą Tunezji w Kairze, skandując "Ben Ali, powiedz Mubarakowi, że na niego też czeka samolot".
82-letni Mubarak również zmaga się z nasilającym się w Egipcie niezadowoleniem z powodu braku reform demokratycznych i częstymi protestami spowodowanymi trudnościami gospodarczymi.
Egipski działacz na rzecz praw człowieka Hossam Bahgat powiedział w rozmowie z agencją AP, że wiadomości o upadku rządu w Tunezji przykuły go do telewizora i ma nadzieję, że również jego rodacy któregoś dnia zrobią to samo.
"Czuję się, jakbyśmy postąpili o krok do przodu na drodze do naszego własnego wyzwolenia - przekonywał. - Znaczące w przypadku Tunezji jest to, że dosłownie kilka dni temu reżim wydawał się niezachwiany, a następnie demokracja przeważyła, podczas gdy żaden z krajów zachodnich nie kiwnął nawet palcem".
Według niego wydarzenia w Tunezji zwiększą pewność siebie wśród członków opozycji w regionie, gdzie przywódcy często rządzą całe życie.
"To, co wydarzyło się w Tunezji (...), da niewyobrażalny napęd dla zmian w Egipcie" - uważa.
Liderka opozycji z Sudanu Mariam al-Sadek twierdzi, że ma mieszane uczucia co do zamieszek w Tunezji: cieszy się z powodu obalenia tamtejszego prezydenta i martwi, że jej naród nie zrobił tego samego - pisze AP.
Prezydent Sudanu Omar al-Baszir, który jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym za zbrodnie wojenne w Darfurze, stoi w obliczu podziału jego kraju po trwającym właśnie na południu referendum w sprawie niepodległości.
"To, co spowodowało wydarzenia w Tunezji, jest tak mało porównywalne z tym, co właśnie przechodzimy - uważa al-Sadek - Nasz kraj dzieli się, nasza niezależność jest utracona i jesteśmy upokorzeni".
W piątek do oddzielnych protestów spowodowanych rosnącymi cenami paliwa i żywności doszło również w kilu miastach w Jordanii, mimo iż Król Abdullah II nakazał w tym tygodniu zmniejszenie niektórych cen i podatków.
W Paryżu około 200 ludzi z tunezyjskimi flagami zgromadziło się na placu Inwalidów. Wcześniej kazano im się przesunąć spod pobliskiej ambasady Tunezji. Francuska policja zablokowała ulicę, przy której znajduje się ambasada, dla pieszych i samochodów.
Jeden z protestujących, 21-letni student z położonego na południu Tunezji miasta Safakis, który mieszka w Paryżu od dwóch lat, powiedział, że piątek był dniem świętowania, ale ostrzegł, że społeczna mobilizacja może jeszcze potrwać.
W Tunezji od miesiąca trwają antyrządowe zamieszki w proteście wobec bezrobocia i warunków życia. Według władz od grudnia zginęły 23 osoby, według obrońców praw człowieka - 66.
W związku z zamieszkami władze Tunezji ogłosiły w piątek wprowadzenie stanu wyjątkowego.
Również w piątek dotychczasowy prezydent Tunezji Zin el-Abdin Ben Ali rozwiązał rząd i opuścił kraj. Obowiązki prezydenta przejął tymczasowo premier Mohammed Ghannuszi.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"