Egipska policja starła się we wtorek w Kairze z uczestnikami wielotysięcznej demonstracji, domagającymi się położenia kresu prawie 30-letniej władzy prezydenta Hosni Mubaraka. Policjanci użyli armatek wodnych i gazu łzawiącego.
Agencja Associated Press pisze, że był to pierwszy w Egipcie protest "zainspirowany przez Tunezję" (gdzie prezydent Ben Ali został zmuszony do ucieczki z kraju, gdy doszło do eskalacji społecznego niezadowolenia). Demonstranci skandowali "Niech żyje wolna Tunezja" i "Precz z Hosni Mubarakiem". Matki z dziećmi na rękach wołały: "Rewolucja aż do zwycięstwa"
Podobne demonstracje, zorganizowane w ramach "dnia gniewu" w proteście przeciwko Mubarakowi i ubóstwu, odbywają się we wtorek w Aleksandrii i innych egipskich miastach. Wezwano do nich m.in. na portalach społecznościowych Facebook i Twitter.
Wielu analityków uważa, że rewolucja w Tunezji może rozprzestrzenić się na inne kraje regionu. Podobnie jak Tunezyjczycy również inni Arabowie są sfrustrowani rosnącymi cenami, ubóstwem, wysokim bezrobociem i autorytarnymi rządami.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.