W okresie poprzedzającym katastrofę w kopalni Wujek-Śląsk, w zakładzie próbowano obchodzić prawo pracy; niektórzy górnicy byli tam zatrudniani dodatkowo przy wydobyciu węgla w ich wolnym czasie, niektórzy pracowali wiele tygodni bez wolnego dnia.
Takie są ustalenia Najwyższej Izby Kontroli, która sprawdzała funkcjonowanie zakładu w latach 2008-2009. Kontrolę zarządzono po katastrofie z 18 września 2009 r. W kopalni Wujek-Śląsk (to część kopalni zlokalizowana w Rudzie Śląskiej) w wyniku wybuchu metanu zginęło wtedy 20 górników. W środę opublikowano raport z przeprowadzonej kontroli.
Katowicki Holding Węglowy, do którego należy kopalnia Wujek, wyjaśnia, że zgodnie z prawem nie można zabronić górnikom dodatkowej pracy. Zapewnia jednak, że dziś przypadki podwójnego zatrudnienia w kopalniach są incydentalne.
W opinii kontrolerów, z punktu widzenia bezpieczeństwa najważniejsze wykryte nieprawidłowości dotyczą właśnie czasu pracy górników. "Górnicy pracujący w kopalni byli zatrudniani dodatkowo przy wydobyciu węgla w ich wolnym czasie (odrębne umowy) przez spółkę Phoenix (najczęściej na tym samym pokładzie, w tym samym charakterze)" - napisali przedstawiciele NIK w informacji zamieszczonej w środę na stronie internetowej Izby.
NIK ustaliła, że 46 górników pracowało dzień po dniu - bez wolnego - przez 19 dni; niektórzy z nich powtórzyli taką serię kilkakrotnie. Dwóch spośród zatrudnionych przepracowało bez dnia przerwy 69 i 52 dni. Siedem razy bezpośrednio po zakończeniu pracy w kopalni, bez wypoczynku, podejmowali pracę w spółce.
Według ustaleń NIK, w kopalni 103 razy naruszono zasadę, że pracownikowi należy się co najmniej 11 godzin nieprzerwanego wypoczynku na dobę i podejmowano pracę wcześniej; siedmiu górników robiło to kilka razy.
"Obowiązujące przepisy praktycznie blokują pracodawcy możliwość zakazania pracownikowi dodatkowego zatrudnienia" - skomentował Wojciech Jaros z działu komunikacji korporacyjnej KHW. Dodał, że przypadki podwójnego zatrudnienia jednocześnie w którejś z kopalń oraz w firmie podwykonawczej "zdarzają się jeszcze incydentalnie".
"Trafiają na nie służby pracownicze podczas przeprowadzanych kontroli" - wyjaśnił Jaros. Nieoficjalnie przedstawiciele środowiska górniczego mówią, że to sami górnicy często nie chcą rezygnować z takiej możliwości, szukając większego zarobku.
Według NIK, takie podwójne zatrudnienie to próba obejścia Kodeksu Pracy (formalnie górnicy nie pracowali ciągle u tego samego pracodawcy, więc kopalnia i spółka twierdzą, że nie złamały przepisów). Izba uważa, że brak wypoczynku i narastające zmęczenie może skutkować poważnym niebezpieczeństwem dla wszystkich górników. "W takiej sytuacji nietrudno o błąd przy odczycie czujników, kierowaniu maszynami itp." - ocenił rzecznik Izby, Paweł Biedziak.
Jaros z KHW przypomniał, że po katastrofie w kopalni Wujek-Śląsk we wrześniu 2009 r., holding podjął we wszystkich swoich kopalniach działania profilaktyczne, mające zapobiec podobnej tragedii w przyszłości. "Dotyczą one m.in. wzmożonych kontroli w miejscach pracy, przeglądów sprzętu, zmiany systemu weryfikacji uprawnień zawodowych, prowadzeniu dodatkowych szkoleń bhp i ratowniczych" - powiedział.
Kilka osób zostało zawieszonych w wykonywaniu czynności zawodowych. "Natomiast ustalenie stopnia winy za zajście tego zdarzenia oraz odpowiedzialności za nie będzie sprawą sądu" - zastrzegł Jaros.
Jaros przypomniał, że raport NIK "w zdecydowanej większości powtarza uwagi i ustalenia poczynione wcześniej w raporcie komisji Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) oraz kontrolę wewnętrzną KHW".
Na nieprawidłowości w kopalni już wcześniej wskazały WUG i Państwowa Inspekcja Pracy (PIP). Inspekcja stwierdziła w kopalni wiele naruszeń prawa pracy i ukarała winnych mandatami; skierowała także wniosek do ZUS o podniesienie na rok składki na ubezpieczenie społeczne.
Według PIP, w kopalni nie były przestrzegane przepisy dotyczące szkoleń (także osób z dozoru górniczego) i nagminnie, po kilkaset razy przekraczane były normy czasu pracy - zarówno tygodniowe, jak i miesięczne. Nie stosowano też procedur oceny ryzyka zawodowego.
Także WUG i PIP alarmowały, że spółki węglowe omijają (choć nie naruszają) prawo, zgadzając się, by te same osoby pracowały zarówno w kopalni, jak i w prywatnej firmie usługowej, wykonującej na zlecenie kopalni te same czynności. W ten sposób ten sam pracownik może zgodnie z prawem pracować dłużej niż dopuszcza kodeks, a także np. w weekendy. PIP wnioskuje o zmianę prawa w tym zakresie.
Według komisji powołanej przez prezesa WUG na przyczyny samej katastrofy z września 2009 r. złożyły się niewystarczająca wentylacja, zły stan urządzeń, nieprawidłowości w organizacji pracy i profilaktyce. Eksperci oceniają, że zawinił człowiek, a nie natura. Do najistotniejszych zaniedbań komisja zaliczyła dopuszczenie do nagromadzenia się wybuchowej ilości metanu. Przyczyną zapalenia i wybuchu tego gazu było zwarcie w przewodzie zasilającym jeden z zamontowanych w tym rejonie klimatyzatorów. Przed katastrofą doszło do awarii tego urządzenia i było ono naprawiane.
Komisja stwierdziła też m.in. nieprzestrzeganie przepisów i zasad bhp w zakresie eksploatacji maszyn, urządzeń i instalacji w rejonie ściany. Z raportu wynika, że na feralnej zmianie w strefie objętej zakazem przebywania pracowników ze względu na zagrożenie tąpaniami zatrudnione były 22 osoby; w innych miejscu, zamiast dopuszczalnych trzech osób, pracowało pięć. Wejścia do tych stref nie były ewidencjonowane, a pracownicy nie wiedzieli nawet o tym, gdzie wyznaczono takie strefy.
Według prowadzącego postępowanie po wypadku Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach (OUG), za naruszenie przepisów i uchybienia, które - według nadzoru górniczego - miały związek z katastrofą, odpowiadają 34 osoby, w tym czterej członkowie kierownictwa kopalni.
10 pracowników zostało odsuniętych od pełnionych funkcji. Wszyscy nadal pracują w kopalni, ale na innych stanowiskach, co oznacza degradację. OUG zarzucił im naruszenie przepisów i uchybienia, które mogły mieć związek z katastrofą. Odsunięcie od obowiązków na określony czas to najbardziej dotkliwa sankcja, jaką może zastosować nadzór górniczy. Wśród osób odsuniętych od dotychczasowych funkcji jest główny elektryk zakładu oraz osoby dozoru, a także elektrycy i górnicy przodowi.
Sankcje objęły jedną osobę z kierownictwa kopalni (główny elektryk), cztery osoby z dozoru wyższego i pięciu pracowników dozoru średniego. Wobec trzech dalszych osób: dwóch z kierownictwa i jednej z dozoru, postępowania zmierzające do wydania zakazu pełnienia określonych funkcji są nadal w toku - powodem są czasochłonne procedury administracyjne.
Postępowanie OUG wobec innych 21 osób zakończyło się już wysłaniem wniosków do Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej, gdzie pracownicy odpowiedzą za wykroczenia w dziedzinie bhp. Wnioski te dotyczą jednej osoby z kierownictwa, ośmiu z dozoru wyższego, siedmiu z dozoru średniego, czterech pracowników fizycznych i inspektora bhp.
Niezależne śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach, która korzysta z raportu WUG, dysponuje także opinią biegłych specjalistów z Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W postępowaniu nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutów.
Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września 2009 roku 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Ranne zostały 34 osoby - 25 ciężko, dziewięć lekko. Ostatni poszkodowani opuścili Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich w listopadzie ub. roku.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.