Nie ma kontaktu z drugim z poszkodowanych.
Trwa akcja ratownicza w kopalni Ruda. Na miejscu pracują 4 zastępy ratownicze, czyli w sumie 20 osób. Akcja prowadzona jest z dwóch stron tak, by powodzenie akcji nie zależało od postępów jedynie jednej grupy. Dzięki kolejny raz wykonanym pomiarom odbieranego z lampki zaginionego górnika sygnału udało się ograniczyć obszar poszukiwań do ok. 6 metrów. Warunki pracy ratowników są jednak ekstremalnie trudne. Z istniejących tam wcześniej pustek nie zostało nic. Wszystko jest mieszaniną skał oraz zniszczonych urządzeń i infrastruktury. Na szczęście nie brakuje świeżego powietrza.
Jedna z grup prowadzących poszukiwania górnika usiłuje wykonać podkop pod trasa stojącego tam wcześniej przenośnika, dzięki któremu najprawdopodobniej uda się łatwiej dotrzeć do poszkodowanego. Będzie on miał ok. 0,7-0,8 metra wysokości i 1-1,3 metra szerokości, ale tyle powinno wystarczyć.
Do wypadku doszło w sobotę przed godziną dziewiątą. Wskutek tzw. tąpnięcia doszło wtedy do zawału. W zagrożonym rejonie przebywało wówczas trzech górników. Jeden z nich wydostał się z zagrożonego rejonu o własnych siłach i nie odniósł obrażeń. Drugiego, przytomnego, wydobyto w niedzielę po północy. W tej chwili jest w szpitalu, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.