Sprowadzenie owoców beatyfikacji kard. Wyszyńskiego do oddawanego mu kultu byłoby wielkim ograniczeniem – mówi metropolita warszawski w rok po wyniesieniu na ołtarze kard. Stefana Wyszyńskiego i Matki Róży Czackiej. Wyjaśnia, że najważniejsze jest wydobycie ze spuścizny Prymasa Tysiąclecia oraz Matki Czackiej tych inspiracji, jakie mogłyby być cenne dla Kościoła dziś.
Jeśli chodzi o spuściznę kard. Wyszyńskiego, to za jego wielką zasługę uważa stworzony przezeń dalekosiężny, obliczony na lata program działania Kościoła, realizowany poprzez Wielką Nowennę i millennium chrztu. A w przypadku Matki Czackiej promocję „ducha Lasek”, wyrażającego się w pomocy ociemniałym oraz postawie otwartości na wszystkich poszukujących i dialogu. Metropolita Warszawski przyznaje, że często modli się za wstawiennictwem nowych błogosławionych. Pyta wówczas Prymasa Wyszyńskiego o światło na dziś, w słowach: „Co byś Bracie zrobił, gdybyś był dziś biskupem w Polsce?”
A oto tekst wywiadu:
Marcin Przeciszewski, KAI: Mija rok od beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i Matki Róży Czackiej. Jakie znaczenie – zdaniem Księdza Kardynała - miała ta beatyfikacja dla Kościoła w Polsce i dla Kościoła warszawskiego, z którym związani byli oboje błogosławieni?
Kard. Kazimierz Nycz: Beatyfikacja z pewnością przyczyniła się do odkrycia na nowo obu tych postaci i miała bardzo ważny wymiar edukacyjny. Zresztą przygotowywaliśmy się do niej w sumie przez kilkanaście lat. Najpierw poprzez toczący się proces beatyfikacyjny, a potem poprzez bezpośrednie przygotowania do samej uroczystości, które zresztą zostały wydłużone o rok ze względu na pandemię. Chodziło nam szczególnie o to, aby postać kard. Wyszyńskiego przybliżyć młodszym pokoleniom, które już go nie pamiętały. Spotkania, publikacje czy inne działania wniosły dużo nowej wiedzy o tym kim był Prymas Tysiąclecia, jaka była jego rola w Kościele i społeczeństwie, na czym polegały jego wielkie programy duszpasterskie.
Drugi wymiar to sfera kultu. A w niej w ciągu ostatniego roku stało się bardzo dużo. Wielu pielgrzymów przybywa go grobu kard. Wyszyńskiego w warszawskiej katedrze jak i do grobu Matki Róży Czackiej w Laskach. Są to miejsca gdzie ludzie autentycznie się modlą. Przyjeżdżają z całej Polski a nawet i zza granicy. Te miejsca promieniują na zewnątrz. Wysoka frekwencjach jest też na mszach w katedrze, gdzie 28 każdego miesiąca modlimy się za wstawiennictwem błogosławionego kardynała. Podobnie jest w tych parafiach archidiecezji warszawskiej, które przyjęły relikwie Prymasa. A jest ich kilkadziesiąt. Prośby o relikwie dostaję też z wielu miejsc w różnych stronach Polski a także z polonijnych parafii za granicą.
Tłumy wiernych przybyły na diecezjalne dziękczynienie za beatyfikację 5 czerwca br. w świątyni Bożej Opatrzności. Jeśli wiec chodzi o rozwój kultu, to w tej sferze wydarzyło się w ciągu roku wiele i kult obu tych postaci wydaje się bardzo żywy.
Jeszcze przed beatyfikacją powiedział Ksiądz Kardynał, że zależy mu, aby „kultu Wyszyńskiego nie zamknąć wyłącznie w wymiarze pietystycznym”. W jakim więc kierunku powinniśmy iść?
Sprowadzenie Wyszyńskiego wyłącznie do oddawanego mu kultu byłoby wielkim ograniczeniem. I chyba wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę.
O wiele istotniejsze jest zmierzenie się w dzisiejszych warunkach z życiem i z dziełem kard. Wyszyńskiego. Chodzi o odpowiedź na pytanie jak tę jego spuściznę przełożyć na realia wolnej Polski - tego, co dziś stanowi dla nas wyzwanie. Co z tej spuścizny jest do zastosowania dzisiaj, w czasie także trudnym, ale trudnym zupełnie inaczej. Podobny problem istnieje ze spuścizną Jana Pawła II, choć od jego śmierci minęło 17 a nie 40 lat, tak jak w przypadku Wyszyńskiego.
W jakiej więc mierze kard. Wyszyński może być wzorcem na dziś dla Kościoła w Polsce i konkretnie dla Księdza Kardynała jako jego kolejnego następcy w Warszawie?
Jako biskup z 35-letnim doświadczeniem mogę powiedzieć, że to co robił Wyszyński w warunkach komunistycznej Polski nie jest do skopiowania dziś. Ale tym na czym można się wzorować jest jego postawa jako kapłana, biskupa i Polaka. Był on pasterzem Kościoła, który w sobie nosił strategiczny program duszpasterski, obliczony na lata. Dostrzec to można było przy ślubach jasnogórskich i przy Wielkiej Nowennie, jak również w obchodach tysiąclecia chrztu Polski. A także w bardzo przemyślanych jego działaniach dotyczących rodziny czy małżeństwa, jak również szkoły np. przy okazji prób wprowadzania dziesięciolatki, co miało sprzyjać ateizacji. Wszystkie jego działania wynikały z programu, który był programem całościowym i wybiegał do przodu. I w tym prymas Wyszyński jest wciąż wzorcem. Chodzi o długofalowe działania Kościoła w odpowiedzi na aktualne wyzwania.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.