Szybkie natarcie sił ukraińskich w obwodzie charkowskim i odbicie z rąk Rosjan szeregu miejscowości na tym terenie odcięło wojska rosyjskie w Ukrainie od ważnych szlaków zaopatrzenia - powiedział PAP ukraiński ekspert wojskowy Pawło Łakijczuk.
Analityk nie wykluczył, że w kampanii w obwodzie charkowskim uczestniczą czołgi, przekazane Ukrainie przez Polskę.
"Z tego co wiem, polskie czołgi uczestniczą aktywnie w działaniach bojowych, ale nie potrafię powiedzieć, na jakim odcinku. Całkiem możliwe, że na charkowskim. Ale faktem jest, że one bronią dziś Ukrainy i nie stoją na składach i jesteśmy wdzięczni za tę pomoc naszym polskim braciom" - powiedział.
Aktualizujemy na bieżąco: Nasza relacja z wojny na Ukrainie
Łakijczuk, oficer marynarki wojennej w stanie spoczynku, jest obecnie szefem programów wojskowych w kijowskim Centrum Globalistyki "Strategia XXI". W rozmowie z PAP wskazał, że ofensywa sił Ukrainy w obwodzie charkowskim odcięła Rosjan od ważnych dróg, którymi dostarczali swoim wojskom sprzęt i zaopatrzenie.
"Uderzenia, które obserwujemy, przecięły szlaki komunikacyjne ugrupowań przeciwnika i jest to dość paskudna wiadomość dla Rosjan. Działania w obwodzie charkowskim zmuszają siły wroga do poważnego manewrowania rezerwami" - wyjaśnił.
Według najnowszej analizy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) siły ukraińskie odniosły ważne operacyjne zwycięstwo i odbiły prawie cały obwód charkowski, a wyzwolenie Iziumu pogrzebało ogłoszone przez Rosję plany zajęcia całego Donbasu.
Pawło Łakijczuk tłumaczy, że transportowanie dostaw dla rosyjskich wojsk przez obwód charkowski było o wiele mniej skomplikowane, niż zaopatrywanie ich od strony wschodnich i południowych krańców Ukrainy. "Konfiguracja frontu i warunki geograficzne sprawiają, że dostawy przez (rosyjski) obwód rostowski czy Krym sprawiają ogromne trudności" - podkreślił.
ISW wskazał w swej analizie, że nie ma również podstaw, by sądzić, że ogłoszona przez władze Ukrainy kontrofensywa w obwodzie chersońskim na południu kraju była tylko manewrem zmylającym. Siły ukraińskie atakowały pozycje rosyjskie i osiągnęły postępy w kilku kluczowych miejscach po zachodniej stronie Dniepru. Odcięły również rosyjskie linie zaopatrzenia, niszcząc mosty przez tę rzekę oraz atakując rosyjskie przeprawy pontonowe i promowe.
"Na południu Ukrainy rosyjskie wojska same wpadły w pułapkę. Zamierzając podbić Mikołajów i Odessę, zatrzymały się w Chersoniu na zachodnim brzegu Dniepru, tworząc tam ogromny przyczółek. Chersoń ma ważne znaczenie polityczne, bo jest jedynym zajętym przez Rosjan miastem obwodowym" - powiedział rozmówca PAP.
"Jednak z wojskowego punktu widzenia jest to teren bardzo wrażliwy. Ukraińcy, rozumiejąc, że jest to słabe miejsce, zniszczyli ostrzałami mosty przez Dniepr i uniemożliwiają przeprawę. Te 20 tysięcy Rosjan, którzy utknęli w Chersoniu i wokół niego, jest odcięte od poważnych linii komunikacji. Oni mogą przerzucać wsparcie helikopterami, czy łodziami, ale należy rozumieć, że dla takiego wojska trzeba znacznie więcej, szczególnie, jeśli prowadzi ono aktywne działania bojowe" - ocenił.
Zdaniem eksperta działania strony ukraińskiej skierowane są na wykrwawienie się Rosjan. "Wojska Ukrainy prowadzą stopniowe natarcie na różnych odcinkach i zmuszają wroga do działań aktywnych, dzięki czemu traci on zapasy i wcześniej czy później stanie przed sytuacją, że nie będzie czym walczyć i trzeba będzie albo uciekać albo się poddać" - powiedział.
Łakijczuk skomentował także niedawny artykuł naczelnego dowódcy sił zbrojnych Ukrainy generała Wałerija Załużnego i generała Mychajła Zabrodskiego, wiceszefa komisji parlamentarnej ds. bezpieczeństwa narodowego i obrony. Napisali oni, że wojna z Rosją nie zakończy się w tym roku, a przeciągnie się na rok 2023.
"Wojna w naszym kraju nie trwa od sześciu miesięcy lecz już dziewiąty rok. I zrozumiałe, że nie zakończy się ona w ciągu dwóch czy trzech miesięcy" - powiedział.
Rozmówca PAP zwrócił uwagę, że Załużny i Zabrodski wskazali, iż możliwości militarne Rosji i Ukrainy są diametralnie różne zwłaszcza, że Rosja dysponuje bronią, zdolną do rażenia celów na całym terytorium Ukrainy.
"Oni wyjaśniają, że Rosja jest bezkarna, ponieważ jej zasoby pozwalają na uderzenia po całym terytorium Ukrainy, a nasza broń ma zasięg do 100 km. I dlatego, jeżeli (ukraiński - PAP) kompleks wojskowo-przemysłowy opracuje broń o większym zasięgu, to Rosja nie będzie już mogła nas szantażować" - zaznaczył.
Analityk podkreślił, że Ukraina wciąż dysponuje bazą do produkcji pocisków o dalszym zasięgu.
"Baza naukowo-techniczna istniała i nadal istnieje, jednak prawie wszystkie przedsiębiorstwa wojskowe, które tym się zajmowały były atakowane i trudno powiedzieć, w jakim są stanie. Jeśli jednak naczelny dowódca mówi, że Ukraina powinna aktywniej i szybciej zajmować się rozwiązaniem tej kwestii, to znaczy, że są takie możliwości" - powiedział Pawło Łakijczuk.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.