„Podczas obrad 'drogi synodalnej' niemieckich katolików we Frankfurcie nad Menem doszło do dramatycznych scen i zachowań, które dobitnie pokazały, jak głęboko podzielony jest Kościół w Niemczech i jak bliski kolejnej w historii schizmy” – pisze dziennikarz niemieckiego Radia RBB Tomasz Kycia.
Jak pisze publicysta w serwisie radia rbb-COSMO. ,"droga synodalna miała na celu rozliczenie się z pedofilią wśród duchownych i wyciągnięcie Kościoła z potężnego kryzysu zaufania".
- Już na starcie pojawił się fundamentalny problem, czyli kwestia reprezentacji wszystkich katolików w Niemczech. Podczas gdy Centralny Komitet Katolików Niemieckich (ZdK), traktujący Kościół głównie jako organizację pozarządową i charytatywną, oddelegował aż 94 członków, tworząc wraz z biskupami prezydium synodalne, niemieckie ruchy odnowy i wspólnoty reprezentowane są przez 3 osoby - zauważył Tomasz Kycia, który jest też berlińskim korespondentem Radia Watykańskiego.
Jego zdaniem, "drugim błędem był narzucony przez wyżej wymienione środowisko podział prac na 4 fora tematyczne, których nie domagał się sporządzony wcześniej przez ekspertów raport na temat pedofilii w Kościele. Dlatego od początku droga synodalna nie zajmuje się tylko tym, czym powinna, czyli wyjaśnianiem i rozliczeniem się z pedofilią w Kościele, ale przejęła także od dawna lansowane przez ZdK tematy, którymi są: podział władzy w Kościele, możliwość kapłaństwa kobiet, sensowność celibatu i możliwość zmian w katolickiej etyce seksualnej".
Błąd trzeci to "założenie, że demokratyczne głosowanie i transparentność obrad – przy non stop włączonych kamerach i livestreamie przywróci utracone zaufanie do samej instytucji kościelnej. A te nie tylko nie zostało przywrócone, ale zostało jeszcze bardziej pogrzebane wśród samych delegowanych".
- I wreszcie czwarty błąd drogi synodalnej od samego początku brzmiał: nonszalancja. Założenie, że „to my, Niemcy zreformujemy Kościół katolicki bez potrzeby konsultowania się z Rzymem i resztą Kościoła powszechnego”, obudziło nie tylko u papieża Franciszka, nieszczęśliwe wspomnienia z historii - stwierdził berliński dziennikarz.
Opisuje przy tym głosowanie nad dokumentem końcowym w sprawie zreformowanej etyki seksualnej, która - jak podkreślił - kompletnie zrywa z dotychczasową nauką Kościoła. - Okazało się, że brakuje odpowiedniej większości biskupów. Na sali obrad zapanowała konsternacja, później płacz i histeria. Niektórzy trzymali napis „Nie ma miejsca na homofobię”. Inni zarzucali konserwatywnym biskupom sekciarstwo i zmowę. Niektórzy liberalni biskupi zapowiedzieli, że i tak zaczną w swoich diecezjach stosować demokratycznie odrzucony dokument, a prezydium drogi synodalnej wprowadziło przymusowe głosowanie imienne, by wywrzeć presję na konserwatywnej mniejszości. To podziałało. W kolejnych głosowaniach wielu z nich co najwyżej wstrzymało się od głosu, nie blokując kolejnych, z ich punktu widzenia bardzo liberalnych, dokumentów. Część konserwatywnych delegowanych przyznała później, że presja liberalnej większości była nie do zniesienia. Ich publiczne wystąpienia komentowane były nierzadko buczeniem, agresją i wyzwiskami. A jakakolwiek próba wniesienia pod obrady tekstów alternatywnych i rozszerzenia debaty kończyła się fiaskiem - relacjonuje.
- To, co miało być niemieckim synodem, czyli wspólną drogą, na której delegaci wzajemnie się słuchają, szanują i w spokoju – bez presji nieustannie włączonych kamer – podejmują istotne dla Kościoła decyzje, okazało się jego karykaturą. Wszelkie złudzenia zniknęły. Niemiecka droga synodalna nie ma mandatu wszystkich katolików w Niemczech i nie prowadzi do potrzebnej tu reformy ospałego Kościoła, ale wprowadza jeszcze większe podziały - podsumowuje Tomasz Kycia.
Unijni przywódcy planują w lipcu szczyt z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w Pekinie
Białoruski funkcjonariusz w mundurze uczestniczył w probie forsowania polskiej granicy.
Zdaniem lidera Konfederacji sprawą powinna zająć się też Państwowa Komisja Wyborcza.
Pomijając polityczny wymiar tego wydarzenia, który Polacy różnie mogą oceniać... To trzeba zobaczyć.
Zaatakowali samo centrum miasta, zabijając 34 i raniąc 117 osób
Rozpoczął się kolejny etap renowacji jednej z najbardziej znanych budowli Stambułu.