Festiwal filmowy w Gdyni otworzył „Orzeł. Ostatni patrol” Jacka Bławuta, który przedstawił swoją wersję ostatniego rejsu legendarnego okrętu. Do dzisiaj nie wyjaśniono tajemnicy zaginięcia „Orła”, reżyser wybrał jedną z najbardziej prawdopodobnych.
Zrealizowany z rozmachem film imponuje znakomitą scenografią i efektami specjalnymi, ale od strony dramaturgii zawodzi. Pierwsza część filmu jest niestety nużąca, reżyserowi nie udało się zbudować napięcia i emocji, a charakterystyka postaci jest zdawkowa, właściwie niczego, poza banalnymi szczegółami, o bohaterach filmu się nie dowiadujemy. Nie zawsze widz jest w stanie zrozumieć wydawane przez dowódcą komendy. Natomiast na uwagę zasługuje oddanie klaustrofobicznej atmosfery okrętu panującej na okręcie w chwilach zagrożenia.
W drugim dniu festiwalu zobaczyliśmy dwa filmy, które podejmują tematy najważniejsze, umierania, śmierci i żałoby. Pierwszy z nich jest dziełem debiutanta, Daniela Jaroszka. To jeden z nielicznych polskich filmów, którego pozytywnym bohaterem jest ksiądz. Nie jest to pełna biografia charyzmatycznego kapłana, jakim był ks. Jan Kaczkowski, bo film pokazuje tylko jej fragment związany z założonym prze niego hospicjum w Pucku. Dzięki doskonałej kreacji Dawida Ogrodnika w roli tytułowej i Piotra Trojana w roli Patryka Galewskiego, przestępcy, któremu ksiądz dał szansę na zmianę swojego życia, film przedstawia niezwykle wiarygodny portret człowieka wiary, który żyje Ewangelią i który swoim przykładem staje się wzorem dla innych. „Johnny” nie jest filmem pozbawionym wad, warto go z pewnością obejrzeć. Jednak ścieżka muzyczna, a szczególnie ckliwa piosenka na końcu budzą zastrzeżenia.
Czytaj też: Powstaje film o Kościuszce
Drugim filmem jest znakomity dramat Małgorzaty Szumowskiej „Infinite storm”. To również film oparty na faktach. Jego bohaterka, Pam, jest pielęgniarką i górską przewodniczką, która wybiera się na wycieczkę w góry. W czasie wycieczki zaskakuje ją niespodziewana burza i kiedy ma zamiar wracać odkrywa na śniegu ślady osoby, która poszła gdzieś w kierunku szczytu. Zdając sobie sprawę, że nieznany turysta nie ma szans na przeżycie postanawia go odszukać. Walka o przetrwanie wbrew wszelkim okolicznościom w filmie Szumowskiej nabiera wprost metafizycznego charakteru. To także film o śmierci, przeżywaniu żałoby, bólu i tęsknocie za czymś, co istnieje poza horyzontem i ludzkim doświadczeniem.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.