Kurię biskupią zamienił na życie w pustelni. Mowa o 59-letnim indyjskim biskupie Jacobie Murickenie, który od sierpnia został pustelnikiem. Powtarza on, że modlitwa może przemienić świat, który potrzebuje radykalizmu Ewangelii. Dla syromalabarskiego hierarchy wzorem jest św. Franciszek z Asyżu, znany ze swej prostoty i surowego trybu życia.
Duchowny należy do Kościoła Wschodniego, który jest zjednoczony z Rzymem. Po raz pierwszy głośno stało się o nim sześć lat temu, gdy oddał nerkę choremu Hindusowi. Teraz indyjskie media szeroko pisały o jego staniu się eremitą.
W najnowszym wywiadzie bp Muricken wyznaje, że codziennie spędza osiem godzin na modlitwie – liturgicznej i osobistej. Pierwszą odmawia o godz. 3 w nocy. Resztę czasu poświęca na studium biblijne, pracę i pisanie. Strój biskupi zamienił na pomarańczową tunikę, charakterystyczną dla hinduskich ascetów.
Wyznaje, że inspirację do zmiany swego stylu posługi w Kościele znalazł na modlitwie. Natchnienie przyszło po pięciu latach bycia biskupem pomocniczym, ale do jego realizacji musiał dojrzeć, upewniając się w sercu, że było to wołanie samego Boga. Motywując swój wybór zauważa, że „współcześnie żyjemy w społeczeństwie, w którym każda chwila musi być wypełniona projektami, aktywnością i hałasem. Jest to czas ciągłego ruchu, zawsze z ryzykiem robienia dla samego robienia. A dziś trzeba raczej «być» niż próbować «robić»”. Pustelnik, który zachował tytuł biskupi podkreśla, że „pośród materialnych wygód człowiek doświadcza duchowej pustki. Nieobecność Boga w naszej codzienności wyniszcza nasze życie, dlatego też trzeba odzyskać duchowość i życie religijne”. Wskazuje, że drogowskazem może w tym być życie pustelnicze idące pod prąd światowym tendencjom. Biskup-pustelnik wskazuje, że zadaniem Kościoła jest uczyć ludzi modlitwy i prawdziwej relacji z Bogiem, bo tylko one pomogą im odnaleźć w życiu to, co naprawdę ważne.
Warto przypomnieć, że jeszcze zanim stał się pustelnikiem charakteryzował go mało biskupi styl życia: był wegetarianinem, jeździł publiczną komunikacją, prezenty, które otrzymywał, przekazywał do ośrodka dla osób upośledzonych umysłowo, a wolny czas spędzał w towarzystwie księży emerytów w ich domu.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.