Liderka światowego rankingu Iga Świątek przegrała z Jeleną Rybakiną 4:6, 4:6 w 1/8 finału wielkoszlemowego Australian Open w Melbourne. Rozstawiony z "dziesiątką" Hubert Hurkacz po trwającym niemal trzy i pół godziny meczu przegrał z amerykańskim tenisistą Sebastianem Kordą 6:3, 3:6, 2:6, 6:1, 6:7 (7-10).
Po trzech wygranych meczach ze znacznie niżej notowanymi rywalkami, w niedzielę przyszło zmierzyć się Świątek ze zdecydowanie mocniejszą rywalką. Rybakina w rankingu WTA plasuje się na stosunkowo niskim 25. miejscu, bowiem za Wimbledon nie były przyznawane punkty ze względu na niedopuszczenie do rywalizacji tenisistów z Rosji i Białorusi. Gdyby je otrzymała, to zajmowałaby miejsce w czołowej dziesiątce.
Podopiecznej trenera Tomasza Wiktorowskiego przede wszystkim zabrakło w niedzielę regularności. Świątek miała bardzo dobre momenty, ale przeplatała je okresami bezsilności wobec rywalki, a czasem także prostymi błędami.
Te przytrafiały się przede wszystkim na początku. W gemie otwarcia Polka prowadziła już 40:0, ale ostatecznie dała się przełamać. W kolejnym natomiast zmarnowała break pointa psując smecz.
Później Świątek wygrała trzy gemy z rzędu, by następne trzy gemy przegrać. Serwując na zwycięstwo w secie Rybakina nie straciła nawet punktu.
Druga partia zaczęła się od lepszej gry najwyżej rozstawionej tenisistki. 21-latka z Raszyna szybko objęła prowadzenie 3:0, ale z dobrej strony pokazała się jeszcze tylko w jednym gemie.
Rybakina, która przewyższała Polkę przede wszystkim skutecznością serwisu, najpierw wyrównała na 3:3, a później od stanu 3:4 znów wygrała trzy gemy z rzędu i po 90 minutach mogła świętować pierwszy w karierze awans do ćwierćfinału Australian Open.
"Grałam dobrze w ważnych momentach" - podkreśliła w krótkiej rozmowie na korcie Rybakina.
Jej kolejną rywalką będzie Jelena Ostapenko (nr 17.). Łotyszka pokonała grającą z "siódemką" Amerykankę Coco Gauff 7:5, 6:3.
Świątek z dwa lata starszą tenisistką z Moskwy w oficjalnej imprezie WTA grała wcześniej tylko raz. W 2021 roku pokonała ją w ćwierćfinale turnieju w Ostrawie. W grudniu jednak gładko uległa jej w pokazowym turnieju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Choć Światek rywalizację w Australian Open zakończyła wcześniej niż w poprzedniej edycji, kiedy dotarła do półfinału, to na jej sytuację w rankingu nie będzie to miało większego znaczenia. Wciąż będzie prowadzić z dużą przewagą.
Rozstawiony z "dziesiątką" Hubert Hurkacz także odpadł w 1/8 finału wielkoszlemowego turnieju Australian Open w Melbourne. Polak po trwającym niemal trzy i pół godziny meczu przegrał z amerykańskim tenisistą Sebastianem Kordą (nr 29.) 6:3, 3:6, 2:6, 6:1, 6:7 (7-10).
25-letni wrocławianin nie wykorzystał szansy, by po raz pierwszy w Melbourne, a drugi w karierze osiągnąć wielkoszlemowy ćwierćfinał. Rozstawiony z numerem 29 trzy lata młodszy Amerykanin - syn słynnego przed laty czeskiego tenisisty Petra Kordy, który triumfował w Australian Open w 1998 roku - odniósł największy sukces w karierze i po tej imprezie po raz pierwszy znajdzie się co najmniej w trzeciej dziesiątce światowego rankingu.
Początek spotkania należał do Polaka. Mocny i precyzyjny serwis, dobra gra z głębi kortu i szybkie - już w drugim gemie - przełamanie podania rywala sprawiły, że mógł kontrolować przebieg wydarzeń na korcie. Po 34 minutach pierwszą partię rozstrzygnął na swoją korzyść 6:3.
Problemy zaczęły się w połowie drugiego seta. Moment dekoncentracji kosztował Hurkacza stratę podania i rywal wyszedł na 4:2. Polak coraz częściej posyłał piłkę w aut lub w siatkę i od stanu 3:5 w drugiej odsłonie przegrał pięć gemów z rzędu, czyli nie tylko drugiego seta, ale i stracił praktycznie szansę na podjęcie walki o trzecią partię, bo było już 0:4.
To było pasmo pomyłek, złych wyborów, które powodowały frustrację i zniechęcenie. Zbiegło się to w czasie z tym, że najmłodszy ze sportowego klanu Kordów - rodzice grali w tenisa, a starsze siostry są wziętymi golfistkami - zaczął grać dokładniej i wykorzystywał niemal wszystkie dogodne okazje, by zdobywać punkty.
Hurkacz, choć zaczął nawiązywać walkę, to przegrał seta 2:6 i zaczęły się pojawiać obawy o jego zmęczenie, gdyż we wcześniejszych trzech meczach w tym roku w Melbourne spędził na korcie półtorej godziny więcej niż Amerykanin.
Polak jednak nie rezygnował, a kamienne oblicze jego amerykańskiego szkoleniowca Craiga Boyntona pozwalało przypuszczać, że jeszcze nie wszystko stracone. Odwrócenie sytuacji nastąpiło w czwartym gemie czwartej partii, kiedy Hurkacz przełamał podanie Kordy, wyszedł na 3:1. Wspierany gorącym dopingiem przez licznych na trybunach rodaków poszedł za ciosem, wygrał trzy następne gemy i doprowadził do remisu w meczu.
Wybuch radości biało-czerwonej publiczności, gromkie "Hubert, Hubert" na trybunach i Hurkacz mógł się szykować do już trzeciego w tej edycji Australian Open piątego seta. Choć napięcie rosło, a sił ubywało, to właśnie wtedy obaj zawodnicy pokazali swój najlepszy tego dnia tenis. Starali się szybko kończyć akcje, grali ryzykowanie, a że większość zagrań było udanych, to kibice oglądali wiele efektownych wymian i uderzeń.
Obaj "pilnowali" własnego serwisu, zatem trwała zażarta walka gem za gem. Na przełom była szansa w 11., kiedy dzięki efektownemu returnowi Polak objął prowadzenie 40:15. Stracił jednak obie szanse na przełamanie, zrobiło się 5:6, ale po chwili doprowadził do remisu i tie-breaka, który w decydującym secie rozgrywany jest do 10 punktów, a nie jak zwyczajowo do siedmiu.
Rozstrzygające rozdanie była grą nerwów. Zawodził serwis, pojawiły się proste błędy i punkty zdobywane falami. Hurkacz prowadził 3-2, ale szybko oddał inicjatywę i zrobiło się 3-6. Gdy w kolejnej akcji łatwa wydawałoby się piłka kończąca wylądowała w siatce i przeciwnik miał już cztery punkty przewagi, wydawało się, że Polak stracił szanse. Zachował jednak spokój i za moment było już 7-7. Wtedy jednak znowu do głosu doszedł Korda, który wygrał trzy piłki, w tym pierwszą meczową i po trzech godzinach i 28 minutach rywalizacji mógł wyrzucić ręce do góry w geście triumfu i cieszyć się z sukcesu m.in. z emocjonalnie reagującym przez całe spotkanie trenerem, a niegdyś dobrym czeskim tenisistą Radkiem Stepankiem.
"Cieszę się, że to przetrwałem. Dzięki wam. To wy przepchaliście mnie do ćwierćfinału" - zwrócił się do kibiców.
O tym, jak wyrównana była to batalia dobrze świadczy fakt, że zwycięzca zdobył w całym spotkaniu 146 punktów, a pokonany tylko o dwa mniej.
Był to ich drugi mecz, a pierwsze zwycięstwo Kordy. W 2021 roku Polak pokonał go w Delray Beach, gdzie cieszył się z drugiego tytułu w karierze, a Amerykanin po raz pierwszy dotarł do finału.
Hurkacz osiągnął najlepszy wynik w Australian Open, zyskał prawie 230 tys. dolarów amerykańskich premii i 135 punktów do rankingu ATP, dzięki czemu "wirtualnie" przesunął się z 11. na 10. miejsce.
Korda może natomiast odpoczywać i szykować się do ćwierćfinału, w którym jego przeciwnikiem będzie Rosjanin Karen Chaczanow, który w niedzielę pokonał Japończyka Yoshihito Nishiokę 6:0, 6:0, 7:6 (7-4).
Wcześniej w niedzielę także w 1/8 finału odpadła najwyżej rozstawiona Iga Świątek, która uległa Jelenie Rybakinie z Kazachstanu 4:6, 4:6.
Ostatnią polską singlistką, która pozostała w grze jest Magda Linette. W nocy z niedzieli na poniedziałek zagra o ćwierćfinał z Francuzką Caroline Garcią.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.