"Ani trzymanie w dłoni obrazka z wizerunkiem papieża, ani wieszanie go na ścianach instytucji publicznych nie odmieni oblicza tej ziemi" - uważa krakowski biskup pomocniczy.
Według bp. Damiana Muskusa OFM, obecny kryzys wokół Jana Pawła II uderza w osoby skrzywdzone w Kościele. "Nikomu nie jest potrzebna dzisiaj nowa odsłona wojny polsko-polskiej, którą od lat fundują nam środowiska polityczne. Sam papież, dodajmy, nie życzyłby sobie, by to on stał się osią, wokół której trwa regularna wojna jego rodaków" - pisze na swoim profilu FB.
Jego zdaniem, konieczne dziś jest przede wszystkim "ostudzenie emocji i włączenie myślenia" oraz krytyczne spojrzenie na materiały źródłowe dostępne we wszelkich archiwach.
"Potrzebny też jest wyraźny sprzeciw wobec wykorzystywania osoby papieża, podobnie jak i religii, do bieżącej polityki. Należałoby również zaniechać ocierających się o naiwność działań, podejmowanych rzekomo w imię obrony jego świętości" - akcentuje duchowny.
"Ani trzymanie w dłoni obrazka z jego wizerunkiem, ani wieszanie go na ścianach instytucji publicznych nie odmieni oblicza tej ziemi. Nie zaangażuje obojętnych, nie zmieni będących przeciw, nie utwierdzi też mocniej będących za" - stwierdza, dodając, że takie inicjatywy przyczyniają się do "coraz większej polaryzacji społeczeństwa".
Jak podkreśla hierarcha, obecne spory uderzają w osoby skrzywdzone w Kościele. "Po pierwsze dlatego, że traktuje się je instrumentalnie - albo wykorzystując, albo deprecjonując, albo przemilczając - a po drugie przez to, że odbiera się im resztki nadziei, wmawiając, że ten, który rozpoczął proces oczyszczania Kościoła z okrutnych, podłych przestępstw, był człowiekiem o wielu twarzach, któremu nigdy nie wolno było zaufać" - wyjaśnia.
"Mam świadomość, że wiele skrzywdzonych osób nadal cierpi, mimo że znalazły w sobie odwagę, by o doznanej krzywdzie głośno powiedzieć. Jeszcze bardziej cierpią ci, którzy wciąż nie mogą się przełamać i przeżywają swój dramat w samotności" - przyznaje bp Muskus. "Dziś macie pełne prawo wołać o sprawiedliwość i domagać się naprawienia wyrządzonych krzywd" - podkreśla, dodając, że "nie byłoby tego światełka w długim, mrocznym tunelu, gdyby nie zostało zapalone za pontyfikatu papieża z Polski". "Wierzę, że osoby skrzywdzone są w stanie oceniać toczące się spory z wrodzoną mądrością i obiektywizmem, i nie pozwolą, by manipulowano nimi i ich krzywdą w bieżących rozgrywkach i przepychankach" - uważa bp Muskus.
Na koniec krakowski biskup pomocniczy wyznaje, że cała sytuacja bardzo go boli. "Z wielką przykrością słucham oskarżeń kierowanych pod adresem Jana Pawła II i wewnętrznie się z nimi nie zgadzam. Mówię to ze świadomością, że - jak każdy człowiek - nie mógł być nieskazitelną ikoną, niepopełniającą grzechów, niemylącą się w podejmowanych decyzjach. Ale na pewno był człowiekiem wielkiej wiary - wiary w Boga i wiary w ludzi, których zjednywał sobie miłością, szczerością i prawdziwością" - zaznacza.
Jaki, jego zdaniem, jest najlepszy sposób, by nie podważano świętości papieża? "Argumenty w formie obrazków odłóżmy na bok, o kremówkach mówmy przy deserze, a zacznijmy czytać jego teksty, czytać ze zrozumieniem i wprowadzać w życie płynącą z nich naukę" - radzi bp Muskus. "Doprowadźmy do końca misję, którą zapoczątkował na miarę tamtych czasów i stanu ówczesnej wiedzy. Misję oczyszczania Kościoła z przestępstw godzących w najmłodszych i otoczenia należytą opieką tych, którzy zostali skrzywdzeni" - postuluje na koniec.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.