Rzecznik wojsk powstańczych w Libii powiedział, że bombardowania szosy łączącej Bregę z Adżdabiją, gdzie toczą się obecnie zacięte walki, dokonały w czwartek samoloty rządowe, a nie NATO-wskie, jak donosili niektórzy dziennikarze.
Według rzecznika Ahmada Baniego, mimo że nad Libią obowiązuje strefa zakazu lotów, oddziały Muammara Kadafiego przerzuciły na lotnisko w Bredze eskadrę małych samolotów, które atakowały pozycje powstańców, zanim siły NATO zorientowały się w sytuacji. W bombardowaniach zginęło w czwartek na pozycji odległej o 40 km od Bregi pięciu powstańców. Pozycja ta znajduje się bardzo blisko Adżdabii, atakowanej obecnie przez wojska reżimowe.
Adżdabija, która pozostawała w czwartek pod silnym ogniem artylerii Kadafiego, ma strategiczne znaczenie dla obrony wschodniej Libii przez ofensywą wojsk rządowych. Znajduje się tu ważny węzeł drogowy, który stanowi "wrota do wschodniej części kraju", stąd bowiem biegną szosy do Bengazi i Tobruku - podkreślił rzecznik.
W ostatnich dniach siły powstańcze usilnie domagają się wymiernej pomocy NATO. Rzecznik libijskich wojsk powstańczych Ahmed Bani oświadczył w wywiadzie, który ukazał się w czwartek na łamach paryskiego "Le Monde", że nie rozumie, "dlaczego NATO nie kontynuuje tego, co zaczęło". "Twierdzą - mówił Bani - że zniszczyli 30 proc. wojsk Kadafiego, ale na jakiej podstawie mogą być tego tacy pewni?" Kadafi - według rzecznika powstańców - "koncentruje obecnie wojska na wschodzie, aby zdobyć Bengazi, miasto, którego zawsze nienawidził". "Jestem pewien - dodał Bani - że kiedy dotrze na przedpola (Bengazi), nie zawaha się przed zastosowaniem broni chemicznej, którą dysponuje".
Rzecznik wojsk powstańczych przyznał, że bombardowania prowadzone przez samoloty sojusznicze "przestraszyły Kadafiego". Zmienił on taktykę i przeszedł do przeprowadzania ataków "lżejszymi siłami", aby zapewnić swym wojskom większą mobilność. Powstańcy - mówił ich rzecznik - nie potrafią ocenić, jakimi siłami rozporządza Kadafi, jednak "wiemy, że dysponuje najlepszymi czołgami, jakie produkuje Rosja", artylerią dalekiego zasięgu i ponad 10 000 żołnierzy sił rezerwowych stacjonujących w miejscowości Seba, na południu Libii. "Nie wspominając o wojsku, które ma w Trypolisie" - dodał Bani.
Po stronie powstańczej, według jego oceny, jest 15 000, a być może nieco więcej "młodych ludzi", których szkolą zawodowi wojskowi. Co się tyczy broni, "walczymy tym, co zdobyliśmy w Bengazi, Bredze i Ras al-Unuf" - powiedział rzecznik wojsk powstańczych.
Na zarzuty zareagował rzecznik sztabu generalnego francuskich sił zbrojnych. Zapewnił on, że zaangażowanie NATO w Libii się nie zmniejszyło. Według pułkownika Thierry'ego Burkharda, "nadal co dzień 30 do 35 samolotów bojowych wykonuje swe misje" w ramach międzynarodowej operacji, którą dowodzi NATO. Burkhard, który mówił o sytuacji w Libii na spotkaniu z dziennikarzami we francuskim ministerstwie obrony, oświadczył: "Nie można mierzyć skuteczności działań sił NATO ilością broni dostarczonej powstańcom". Mimo zmiany taktyki sił Muammara Kadafiego, które atakują starając się mieszać z ludnością cywilną i stosując rozmaite inne metody kamuflażu, "ciosy zadawane przez NATO nadal dają rezultaty" - podkreślił płk Burkhard.
Z kolei Stany Zjednoczone uważają, że powstańcy nie mają szans na pełne zwycięstwo. Szef Afrykańskiego Dowództwa wojsk USA, generał Carter Ham, który we wstępnej fazie kierował operacją lotniczą w Libii, wyraził w czwartek opinię, że jest mało prawdopodobne, aby powstańcy opanowali Trypolis i usunęli Muammara Kadafiego.
Pytany na przesłuchaniu w Senacie o taką możliwość, uznał ją za bardzo mało prawdopodobną. Jak pisze Reuters, Amerykanie zastanawiają się obecnie, jakie mają być dalsze kroki Zachodu w Libii. Prezydent Barack Obama wykluczył niedawno wysłanie sił lądowych do tego kraju. Gen. Ham uważa, że obecnie w Libii panuje impas pomiędzy powstańcami a siłami wiernymi Kadafiemu. Podkreślił, że obecnie wojska dyktatora stosują nową taktykę utrudniającą ataki lotnicze, gdyż swój sprzęt bojowy i żołnierzy umieszczają na terenach, gdzie znajdują się obiekty cywilne, np. szkoły i meczety. Dodał, że zła pogoda i zagrożenia ze strony libijskiego przenośnego systemu rakietowego ziemia-powietrze utrudniają wykorzystanie amerykańskiego sprzętu, takiego jak np. śmigłowiec bojowy AC-130, w celu wsparcia sił lądowych.
Gen. Ham uważa też, że USA nie powinny dostarczać broni rebeliantom, dopóki nie będą dysponowały rozpoznaniem, kim rebelianci są. "Moja rekomendacja jest taka, że powinniśmy więcej wiedzieć o tym, kim oni są, zanim podejmiemy decyzję o ich dozbrojeniu" - powiedział, wyrażając zaniepokojenie, że wśród rebeliantów znajdują się elementy ekstremistyczne.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.