Jak głosić miłość Boga w obliczu nieszczęść człowieka? – zastanawiał się kaznodzieja Domu Papieskiego, o. Raniero Cantalamessa.
Włoski kapucyn zauważył, że poprzez swą Mękę Jezus Chrystus nie dał świadectwa „prawdzie swego życia i swej sprawy”, gdyż wielu umiera za przegraną sprawę, którą uważają za słuszną. Świadectwo prawdzie o Chrystusie dało Jego zmartwychwstanie. Natomiast Jego śmierć na Krzyżu zaświadczyła o Jego miłości, stając się najwyższym jej dowodem.
Krzyż nie jest więc jedynie sądem Boga nad światem. Nie jest Jego „nie” powiedzianym światu, lecz stanowi Jego pełne miłości „tak” dla świata. Jak jednak można mówić o miłości Boga, mając przed oczami tyle ludzkich nieszczęść, takich jak katastrofy, które spadły na Japonię? – pytał o. Cantalamessa. Odpowiedział, że można, gdyż w osobie swego Syna także Bóg „wypił gorzki kielich męki”. Ludzkie cierpienie nie jest więc tylko przegraną i absurdem, skoro Bóg sam postanowił go zakosztować.
– W głębi kielicha musi znajdować się perła – zauważył kaznodzieja Domu Papieskiego, a jej imię brzmi: „zmartwychwstanie”. Gdyby bowiem życie kończyło się śmiercią, byłby to prawdziwy powód do rozpaczy. Jednak tak nie jest i dotyczy to nie tylko chrześcijan, gdyż Syn Boży umarł za wszystkich ludzi.
Jednym ze sposobów udziału w tym misterium paschalnym jest własne cierpienie. Sprawia ono – pisał Jan Paweł II – że człowiek staje się bardziej podatny na zbawcze działanie Boga. Każde cierpienie, a szczególnie cierpienie niewinnych, w tajemniczy sposób, znany tylko Bogu, wprowadza w kontakt z Krzyżem Chrystusa – podkreślił kapucyn.
Zaznaczył, że podobne do Chrystusowego świadectwo dają też męczennicy dawni i współcześni. Przywołał m.in. film „Ludzie Boga”, opowiadający o siedmiu trapistach z klasztoru w Tibhirine w Algierii, zamordowanych w 1996 r. Wspomniał też o pakistańskim polityku Shahbazie Bhattim, katoliku „zabitym za swą wiarę” w ubiegłym miesiącu, który w swoim testamencie napisał: „Chcę żyć dla Chrystusa i chcę dla Niego umrzeć”.
Ludziom niewierzącym możemy ofiarować jedynie naszą pewność, wynikającą z wiary, że istnieje okup za cierpienie. Możemy cierpieć z tymi, którzy cierpią, płakać z tymi, którzy płaczą, tak jak Jezus, który zanim zaczął zwiastować zmartwychwstanie i życie, płakał z siostrami zmarłego Łazarza. Obecnie cierpimy i płaczemy z narodem japońskim, ocalałym z jednej z największych katastrof w historii. – Podziwiamy jego godność oraz przykład porządku i wzajemnej pomocy, jaki dał on światu – wskazał o. Cantalamessa.
Zauważył, że „globalizacja ma przynajmniej jeden pozytywny skutek: ból jednego narodu staje się bólem wszystkich, wzbudza solidarność wszystkich”. Umożliwia to zrozumienie, że „jesteśmy jedną rodziną ludzką, złączoną w dobrym i złym”. Pomaga też przekroczyć bariery rasowe i religijne.
Kaznodzieja Domu Papieskiego wyraził przekonanie, że takie wydarzenia, jak trzęsienia ziemi i huragany, które spadają na winnych i niewinnych, nie są karą Bożą. Stanowią natomiast przestrogę przed iluzją, że nauka i technika wystarczą nam, aby się zbawić. Przekonanie takie jest wręcz największym zagrożeniem ze wszystkich – wskazał włoski kapucyn.
Przypomniał, że w chwili śmierci Jezusa na Krzyżu zatrzęsła się ziemia. Jeszcze większe trzęsienie towarzyszyło Jego zmartwychwstaniu. – Tak jest zawsze. Po każdym „trzęsieniu ziemi” śmierci następuje „trzęsienie ziemi” zmartwychwstania i życia – stwierdził o. Cantalamessa i dodał, że „tylko Bóg może nas zbawić”.
Rozważania odbyły się podczas wielkopiątkowej Liturgii Męki Pańskiej w bazylice św. Piotra w Watykanie. Przewodniczył jej papież Benedykt XVI.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.