Komendant główny policji Andrzej Matejuk uważa, że powrót policji na stadiony byłby krokiem wstecz, ale po zamieszkach w Bydgoszczy nie wyklucza takiego scenariusza. Jednak, jak podkreśla, funkcjonariusze mieliby wejść na stadiony "delikatnie".
Matejuk, pytany w piątek w radiu RMF FM, czy policja powinna być odpowiedzialna za bezpieczeństwo na stadionach, powiedział, że jego zdaniem byłby to krok do tyłu. Zgodnie z obecnie obowiązującym prawem za bezpieczeństwo na meczu odpowiada organizator. Dopiero jeżeli on sobie nie radzi, prosi o podjęcie działań policję.
Matejuk powiedział jednak, że - biorąc pod uwagę, że w tej chwili w wielu przypadkach bezpieczeństwo nie jest zapewnione - policja nie wyklucza powrotu na stadiony. "Chcemy to zrobić delikatnie: najpierw pracownicy operacyjni, jak i policjanci, ale nie z oddziałów prewencji. Oni będą zwracać uwagę służbom ochrony, jeżeli nie zareagują na popełnione wykroczenie czy przestępstwo. Jeżeli w dalszym ciągu nie będzie reakcji, my będziemy podejmować taką reakcję, jeżeli będzie potrzeba, będziemy wspomagać służbę ochrony" - powiedział Matejuk.
Dodał, że policja nie będzie zastępować organizatora. Jeśli ten nie będzie sobie radził z zapewnieniem bezpieczeństwa, funkcjonariusze mają wnioskować, by następne mecze odbywały się bez udziału publiczności.
Komendant główny policji powiedział też, że funkcjonariusze obecnie analizują bezpieczeństwo we wszystkich klubach i na wszystkich stadionach.
Matejuk zapowiedział też, że policjanci zwrócą się do władz klubów Legii i Lecha o pomoc w identyfikacji kiboli, którzy uczestniczyli w zamieszkach w Bydgoszczy.
Jak powiedział PAP rzecznik komendanta głównego policji mł. insp. Mariusz Sokołowski, policja dysponuje nagraniami wideo wykonanymi przez funkcjonariuszy prewencji i operacyjnych oraz zapisem z monitoringu na stadionie, relacji telewizyjnych, a także filmami i zdjęciami umieszczonymi w internecie.
"Na podstawie m.in. tych nagrań ustalani będą kolejni pseudokibice, tak by jak najszybciej ponieśli odpowiedzialność przed sądem. W tej sprawie prowadzone jest wielowątkowe postępowanie obejmujące kwestie zarówno ustalenia osób, które łamały prawo, ale i organizacji imprezy" - zapewnił Sokołowski.
Nad ustaleniem, kto brał udział w zamieszkach na stadionie Zawiszy, pracują specjalne zespoły policjantów z Warszawy, Poznania, Bydgoszczy, Szczecina i Sosnowca. To właśnie kibice z tych miast byli we wtorek obecni na stadionie podczas meczu finałowego między Legią Warszawa a Lechem Poznań w Bydgoszczy.
W czwartek wojewodowie mazowiecki i wielkopolski zdecydowali o zamknięciu stadionów w Warszawie i Poznaniu na najbliższe mecze. Matejuk nazwał to w piątek działanie prewencyjnym. "Po ocenie stanu bezpieczeństwa i analizie stanu ryzyka policja doszła do wniosku, że podobne zamieszki mogą się zdarzyć, m.in. na stadionie Legii i na stadionie Lecha" - powiedział Matejuk. Jak dodał, po zajściach w Bydgoszczy, "grupy kibiców stanowią bardzo realne zagrożenie dla bezpieczeństwa".
Matejuk powiedział też, że nikt nie podważa wyposażenia stadionów w Warszawie i Poznaniu. "One są nowoczesne, ale w dalszym ciągu na tych stadionach są chuligani, w dalszym ciągu jest przyzwolenie, że te osoby zagrażają innym" - tłumaczył komendant główny policji.
Matejuk - pytany, czy to oznacza, że policja będzie każdorazowo występowała o zamknięcie aren w Poznaniu i Warszawie - powiedział, że taki scenariusz jest możliwy, jeżeli nic się nie będzie zmieniało w bezpieczeństwie na tych obiektach i w podejściu organizatorów. Na pytanie, czy te stadiony będą zamknięte do końca sezonu, Matejuk odpowiedział, że nie wyklucza takiego scenariusza. "Ale tutaj każdorazowo taka decyzja będzie podejmowana bardzo rozważnie" - zapewnił szef KGP.
We wtorek pseudokibice zdemolowali stadion bydgoski Zawiszy, gdzie w finale krajowego Pucharu Polski Legia Warszawa pokonała w rzutach karnych Lecha Poznań. W czasie zajść zniszczono infrastrukturę stadionu o wartości 40 tys. zł, reklamy elektroniczne o wartości 200 tys. zł, została także uszkodzona kamera telewizyjna warta 150 tys. zł.
W zabezpieczeniu finałowego meczu o Puchar Polski brało udział 1300 policjantów, w tym 600 z Warszawy, Poznania, Olsztyna, Łodzi i Białegostoku. Do akcji włączono także 38 psów służbowych z przewodnikami oraz dwa helikoptery z Komendy Głównej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Wydatki policji związane z zapewnieniem bezpieczeństwa w związku z meczem to ponad 930 tys. zł.
Dotychczas żaden z biorących w burdzie pseudokibiców nie został zatrzymany.
Z policyjnym raportem o wydarzeniach podczas meczu w Bydgoszczy zapoznał się szef MSWiA Jerzy Miller. Poprosił on Komendę Główną Policji o dodatkowe informacje. Dokument powstał na podstawie meldunków funkcjonariuszy i zawiera policyjny opis sytuacji i jej ocenę. Raport ma trafić także do premiera Donalda Tuska.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.