Dziś stoimy wobec próby złamania niezależności polskiego banku centralnego - ocenił wniosek o postawienie prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu członek zarządu NBP Paweł Szałamacha. Zdaniem wiceprezes NBP Marty Kightley "to nie jest sprawa personalna, to kwestia niezależności NBP".
Wtorkowa konferencja prasowa w siedzibie NBP w Warszawie, zwołana została w reakcji na złożenie przez 191 posłów koalicji rządzącej wstępnego wniosku o postawienie prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Zarzucono w nim prezesowi NBP naruszenie Konstytucji RP i ustaw, m.in. poprzez pośrednie finansowanie deficytu budżetowego w ramach skupu aktywów w latach 2020-2021, prowadzenie tego skupu bez "należytego upoważnienia" od Rady Polityki Pieniężnej i poprzez uchybienie nakazowi apolityczności prezesa NBP.
"Dziś stoimy wobec próby złamania niezależności polskiego banku centralnego podjętej przez stu kilkudziesięciu posłów. Dzieje się to poprzez wniosek o postawienie prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunał Stanu" - powiedział na konferencji prasowej członek zarządu NBP Paweł Szałamacha.
Podkreślił, oceniając wniosek, że "to nie jest sprawa personalna tej jednej osoby". "To rozbijanie podstaw państwa polskiego i jego gospodarki" - zaznaczył.
Odniósł się do jednego z zarzutów dotyczących zakupu na rynku wtórnym obligacji emitowanych lub gwarantowanych przez Skarb Państwa. Przedstawiciel NBP wskazał, że wnioskodawcy twierdzą, że było to złamanie konstytucji.
"NBP, tak jak i system amerykańskiej rezerwy federalnej, Bank Anglii czy Europejski Bank Centralny, dokonywał skupu obligacji w czasie covidu w latach 2020-2021 (...) Operacje te były przeprowadzone z zachowaniem najwyższych standardów na otwartych aukcjach. Aukcje te były ogłaszane publicznie, dostępne dla wszystkich banków mających dostęp do systemów transakcyjnych NBP" - wskazał Szałamacha, dodając, że w tej sposób skupiono obligacje na ok. 144 mld zł.
Członek zarządu NBP przypomniał, że w czasie pandemii Narodowy Bank Polski podjął szereg działań nadzwyczajnych. Wymienił obniżenie przez RPP podstawowej stopy procentowej do 0,1 proc., obniżenie poziomu rezerwy obowiązkowej banków, czy zniesienie buforu ryzyka systemowego. "Te wszystkie działania odniosły pozytywny skutek: inflacja powróciła do celu, PKB Polski jest większe o 10 proc. wobec 2019 r., mamy także historycznie niskie bezrobocie" - podkreślił.
Według Szałamachy, gdyby NBP nie podjął takich działań, to alternatywą byłby m.in. głęboki spadek PKP, kryzys systemu finansowego, upadek tysięcy firm, wysokie bezrobocie i także możliwa fala emigracji z Polski. "Działania NBP były uzasadnione ekonomicznie i w pełni zgodne z prawem" - podkreślił.
Przypomniał, że art. 227 Konstytucji RP stanowi, że to NBP przysługuje wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. "Jest to prawo wyłączne. NBP nie ma obowiązku uzgadniania polityki pieniężnej, a inne instytucje nie mogą wkraczać na ten obszar" - dodał.
Zwrócił ponadto uwagę, że art. 48 ustawy o NBP jasno stanowi, iż polski bank centralny może skupować i sprzedawać dłużne papiery wartościowe w ramach operacji otwartego rynku.
"Jesteśmy oskarżani za to, co możemy i powinniśmy robić. Wnioskodawcy (posłowie - PAP) tworzą stan, w którym - w przypadku podobnych zagrożeń w przyszłości - Polska będzie bezbronna, a osoby zajmujące funkcje publiczne będą się bały podejmowania decyzji" - ocenił.
Według Szałamachy komunikat wysłany w związku ze złożeniem wniosku brzmi: "Jeżeli w chwili zagrożenia wykażesz spokój, odwagę i wiedzę, podejmiesz konieczne decyzje, odniesiesz sukces i wyciągniesz kraj z opresji, to zwycięzca kolejnych wyborów będzie chciał wsadzić ciebie do więzienia".
O decyzjach dotyczących skupu obligacji mówiła także w trakcie konferencji dyrektor departamentu prawnego NBP Dorota Szymanek. Chodziło o zarzut, że skup był dokonywany bez "należytego upoważnienia" od RPP.
"Jest uchwała RPP, która określa zasady prowadzenia operacji strukturalnych, ale operacyjnie jest to kompetencja zarządu, która wynika z ustawy. Rada dała poparcie tym działaniom, podzieliła uzasadnienie zarządu, że należy dokonać takich działań, aby m.in. zapewnić płynność rynku wtórnego i żeby nie doprowadzić do wzrostu rentowności papierów dłużnych na rynku" - powiedziała Szymanek. "Kompetencje są opisane w stosowanych aktach i w ustawie, która mówi, że jest to domena zarządu. Zarząd podejmuje decyzje kolegialnie" - dodała.
Inny członek zarządu NBP Artur Soboń ocenił, że NBP wywiązuje się ze swoich zadań w "sposób celujący".
"Jesteśmy w sytuacji, w której znajdujemy się w okolicach celu inflacyjnego, jesteśmy w sytuacji, w której potwierdziły się wszystkie prognozy Narodowego Banku Polskiego, jesteśmy w sytuacji, w której Polska gospodarka ma szansę w tym roku na wzrost rzędu 3-4 proc. PKB" - powiedział Soboń.
Dodał, że dzieje się tak dzięki zarówno polityce prowadzonej przez Narodowy Bank Polski jak i polityce rządowej.
"Tylko wzajemna odpowiedzialność, niezależność obu tych polityk, daje szansę na to, aby Polska była tym państwem, które osiąga swój cud gospodarczy" - powiedział Soboń.
W trakcie konferencji padło pytanie, czemu nie bierze w niej udziału prezes NBP Adam Glapiński, do którego wniosek bezpośrednio się odnosi.
"Chcemy pokazać, że to nie jest sprawa personalna, to jest kwestia niezależności NBP" - powiedziała wiceprezes NBP Marta Kightley. "Jeśli chodzi o procedury, to będziemy mówić o nich szczegółowo w odpowiednim czasie przed komisją, ale żadne procedury nie zostały złamane" - dodała.
Przypomniała, że działania NBP były badane przez Najwyższą Izbę Kontroli, przez wewnętrzne komórki audytu NBP, a także przez zewnętrznego audytora, był o nich informowany również EBC. Zaznaczyła, że wszystkie te instytucje nie miały zastrzeżeń do działań polskiego banku centralnego.
Wiceprezes NBP odpowiedziała także na pytanie, czy o sytuacji wie Europejski Bank Centralny. "NBP jest częścią europejskiego systemu banków centralnych. Informujemy Europejski Bank Centralny na bieżąco i budzi to duże zainteresowanie" - powiedziała Marta Kightley.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.