Minął rok od pierwszej fali powodziowej, która zalała wiele miejscowości naszej diecezji, pochłaniając przy tym kilka ludzkich istnień. Życie większości osób bezpośrednio dotkniętych kataklizmem stopniowo wraca na swoje tory. Ale potrzeba jeszcze wiele czasu, by to, co zniszczyła woda, znalazło swoje właściwe miejsce.
Choć minął już rok od tragicznego 19 maja, wciąż widać ślady niszczycielskiego żywiołu. Na budynkach widnieją plamy wilgoci, gdzieniegdzie wystają z ziemi fundamenty zburzonych domostw, a przy ulicach straszą sterty gruzowisk. Wielką cenę za stres i trud odbudowy płacą mieszkańcy Winnicy, Rybitw, Maśnika, Ruszczy, Słupca, Dymitrowa, Sielca, Wielowsi, Sobowa, Furman, Sokolnik, Sandomierza, Koćmierzowa, Winiar, Winiarek, Kępy Chwałowskiej, Szczytnik, Słupczy i Bożydara.
Mały, ale własny
– Jesienią dom już stał, ale był w surowym stanie. Do Sokolnik wróciłyśmy z mamą dopiero wczesną wiosną. Od 19 maja, czyli od zalania przez pierwszą falę, mieszkałyśmy w Tarnobrzegu u znajomej, mówi Irena Sędrowicz. Dom pani Ireny, decyzją nadzoru budowlanego, został przeznaczony do rozbiórki. Niestety, nie nadawał się do remontu, bo już powódź w 2001 r. mocno go nadwyrężyła. – Dzięki pieniądzom przyznanym przez rząd udało się nam wybudować nowy, mały, ale własny domek – dodaje z uśmiechem pani Irenka.
Obie kobiety cieszą się, że wróciły do siebie, ale ich radość mąci jednak obawa przed ewentualną nową powodzią. Śledzą komunikaty o stanie wód podawane przez Polskie Radio. Każdy wzrost rodzi niepokój. – Poprzedni dom był parterowy, więc nie miałyśmy możliwości uratowania czegokolwiek, bo nie było gdzie wynieść rzeczy. Dlatego bardzo zależało nam, by dom miał pięterko – opowiada Irenka Sędrowicz. – Tak na wszelki wypadek. Identyczne podejście ma zdecydowana większość mieszkańców Sokolnik i innych zalanych miejscowości, którzy w obawie przed powtórką ubiegłorocznego kataklizmu, odbudowują budynki piętrowe. – Żeby było gdzie uciec i wynieść chociaż część dobytku.
Pomoc rządowa objęła tylko odbudowę lub remont budynków mieszkalnych, pieniądze na ich wyposażenie powodzianie musieli znaleźć sami. Najczęściej zaciągnęli kredyty. – Przez najbliższe 10 lat trzeba spłacać dług – zwierza się pani Irenka. – Ale nie miałyśmy innego wyjścia.
Od zera
Powódź przyniosła mieszkańcom wiosek, utrzymujących się z upraw warzyw i owoców, starty nie tylko w gospodarstwach, ale pozbawiła ich źródła utrzymania. Rolnicy z Maśnika koło Połańca utracili tuż przed zbiorami całe połacie truskawek. Dzisiaj na polach zielenią się krzaczki nowych sadzonek, które za kilka tygodni zaczną się czerwienić soczystymi owocami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.