Minął rok od pierwszej fali powodziowej, która zalała wiele miejscowości naszej diecezji, pochłaniając przy tym kilka ludzkich istnień. Życie większości osób bezpośrednio dotkniętych kataklizmem stopniowo wraca na swoje tory. Ale potrzeba jeszcze wiele czasu, by to, co zniszczyła woda, znalazło swoje właściwe miejsce.
Niemal od podstaw uprawę ogórków odbudowywał Piotr Zawadzki. Woda zniszczyła kotłownię, szklarnie oraz gotowe do zbiorów warzywa. – Powódź okupiłem nie tylko stratami finansowymi, które są gigantyczne, ale także stresem i nadwyrężeniem zdrowia – mówi z goryczą pan Piotr. – W październiku miałem ciężki uraz kręgosłupa. Przez trzy miesiące leżałem w szpitalu, dopiero od niespełna dwóch miesięcy mogę poruszać się bez kul. To efekt pracy przy odnowie uprawy i związanego z tym ogromnego wysiłku. Wprawdzie udało się nam dzięki temu uruchomić produkcję już jesienią, ale ceny ogórków były bardzo niskie. Zamiast zysku, znów liczyliśmy straty. Ale byłem chociaż przez chwilę dumny, że własnymi siłami i dosłownie od podstaw zdołałem ruszyć z uprawą. Odszkodowanie w ramach ubezpieczenia otrzymałem dopiero w grudniu. Próbuję zapomnieć o całym tym koszmarze i niechętnie wracam myślami do ubiegłego roku.
Słone rachunki
Pani Marianna z Furman, której ubiegłoroczna powódź całkowicie zniszczyła budynek mieszkalny, obecnie cieszy się z nowego, murowanego domu. Pytana, co udało się zrobić i jakie warunki bytowe ma zagwarantowane, nadal spogląda ze smutkiem. – Nigdy nie zapomnimy tych strasznych chwil ani mieszkania w ciasnym kontenerze i odbudowy – mówi pani Marianna. – Niemal trzy miesiące każdy pracownik dwoił się i troił, żeby udało się nam wprowadzić do nowego domu i spędzić święta Bożego Narodzenia na swoim. Dzięki ciężkiej pracy to, co wydawało się niemożliwe, stało się realne – dodaje. Nowy, jednokondygnacyjny budynek mieszkalny pani Marianny ma zaadaptowane trzy pomieszczenia parterowe, gdzie znajduje się kuchnia, sypialnia, pokój dla niepełnosprawnej córki, a także łazienka. – Obecnie trwają jeszcze prace wykończeniowe na piętrze – wyjaśnia mieszkanka Furman. – Są tam przygotowane kolejne pomieszczenia mieszkalne.
Po kilkumiesięcznym bytowaniu w niewielkim kontenerze pani Marianna z optymizmem spogląda na swój nowy dom. Wraz z córką może już czuć się bezpiecznie. Jednakże jej radość przygasa, kiedy pojawiają się kolejne koszty. – Człowiek nawet nie chce myśleć, rachunki za prąd są tak ogromne, że nie wiadomo, z czego to mamy płacić – wyjaśnia siostra pani Marianny, Krystyna, która również ucierpiała podczas ubiegłorocznej powodzi. – Wszyscy borykamy się z podobnym problemem, ale nie ma się co dziwić, przecież niemalże całą dobę włączone były sprzęty do osuszania czy też piece elektryczne w kontenerach. Teraz trzeba zapłacić za zużytą energię.
Dominikańska modernizacja
Piękny, XIX-wieczny kompleks budynków klasztornych sióstr dominikanek w Wielowsi został częściowo odrestaurowany po zniszczeniach powodziowych. Wiele jeszcze pozostało do zrobienia, ale prace remontowe nie ustają. Siostra przełożona Beata Maria Talik, która jest wielkim budowniczym i podporą wielowiejskiego klasztoru, nie traci optymizmu, choć sama dobrze wie, ile wysiłku włożono w odbudowę.
– Podczas remontu pomieszczeń klasztornych wykorzystaliśmy nowoczesne, niemieckie tynki remmersowskie, składające się z pięciu składników – informuje s. Beata Talik. – Dzięki tej technologii może uda się uniknąć pleśni czy grzybów.
Obraz zniszczeń, jaki można było zaobserwować zaraz po ustąpieniu wody, powoli przechodzi do przeszłości, ale przed dominikankami dalsze wyzwania remontowe, tym bardziej że w tym roku 8 sierpnia w wielowiejskim klasztorze odbędą się obchody 150. rocznicy założenia zgromadzenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.