80 proc. chrześcijan wyemigrowało z Iraku. Czy kolebka chrześcijaństwa opustoszeje z uczniów Jezusa?
W jednym z tekstów pisałam: „W Mosulu po raz pierwszy od początku dziejów Kościoła nie sprawuje się Eucharystii, a ołtarze przykryły czarne flagi, symbolizujące władzę islamskich dżihadystów”. Aż trudno uwierzyć, że od tych wydarzeń mija właśnie dekada. Pamiętam pełne cierpienia opowieści ludzi o tym, jak nocą wyciągano ich z domów i kazano uciekać stawiając przed dramatycznym wyborem – przejście na islam, albo śmierć. Atak fundamentalistów z tzw. Państwa Islamskiego na chrześcijan zamieszkujących Równinę Niniwy był największym prześladowaniem w czasach współczesnych. Nazwano je ludobójstwem z powodu wiary. Islamiści obrócili w ruinę nie tylko domy i szkoły, ale także bezcenne dziedzictwo kulturowe jakim były kościoły, klasztory, biblioteki i muzea.
Świat zamarł w obliczu tak wielkiego bestialstwa. Niewiele jednak zrobił, by powstrzymać dżihadystów. Teraz płacze nad wykrwawianiem się Iraku, i całego Bliskiego Wschodu, z wyznawców Chrystusa, ale niewiele robi by ten krwotok powstrzymać. – Problemem Zachodu jest obojętność. Koncentruje się na logice zysku, zapominając o wartościach duchowych i moralnych – powiedział chaldejski arcybiskup Bagdadu pytany o przyszłość irackich chrześcijan. Kard. Louis Sako zauważył, że Państwo Islamskie zostało wprawdzie pokonane, ale jego ideologia wciąż ma się dobrze i zbiera kolejne ofiary. Chrześcijanie nadal nie są uznawani za pełnoprawnych obywateli Iraku. Sekciarska mentalność odbiera im pełnię praw obywatelskich, a to nie sprzyja budowaniu przyszłości.
Na Równinę Niniwy wróciło zaledwie 60 proc. wcześniejszych mieszkańców, ale wielu myśli o emigracji, ponieważ nie otrzymali pomocy w odbudowie domów, brakuje pracy i bezpieczeństwa. Szacuje się, że każdego miesiąca około 100 chrześcijańskich rodzin opuszcza Irak. Chrześcijańskie organizacje pomocowe robią wiele, by przywracać nadzieję na miejscu, jednak bez konkretnych działań państwa na niewiele się to zdaje. Trauma daje o sobie znać i nie pozwala zabliźnić się doznanym ranom.
Po amerykańskiej inwazji na Irak w kwietniu 2003 roku, kraj ten wkroczył w dwie krwawe dekady przemocy i braku stabilizacji. Liczba chrześcijan w tym czasie spadła o ok. 80 proc. – z 1,5 mln do ok. 250 tysięcy. Dla wielu oczywistym wyborem był powrót do zniszczonych przez islamistów domów i próba ich odbudowy. Gdy jednak rzeczywistość cię przerasta oczywistym wyborem staje się emigracja – każdy ma prawo do bezpiecznego i godnego życia. Fadi ma 30 lat, pięcioro dzieci i fach cenionego elektromechanika. Na dłoni wytatuował sobie właśnie znak krzyża. Jak mówi, będzie mu przypominał o korzeniach, gdy z rodziną przeniesie się do Europy. Nie chcą być dłużej ludźmi drugiej kategorii ani męczennikami. Chcą godnie żyć, zachowując swe korzenie i wiarę. I oby im się udało. Ich świadectwo może stać się życiodajnym skarbem dla zsekularyzowanej Europy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.