Po zburzeniu domu Misjonarek Miłości w Moskwie z listem otwartym, opublikowanym przez służbę informacyjną archidiecezji Matki Bożej wystąpił abp Paolo Pezzi.
Miejscowy ordynariusz katolicki przypomina historię działalności sióstr w Rosji. Stawia pytanie: „Dlaczego bezduszne argumenty prawno-formalne miały większą wagę niż dzieła miłosierdzia, którym od lat poświęcały się Misjonarki Miłości?”.
W liście arcybiskupa czytamy, że Misjonarki Miłości zwane siostrami Matki Teresy lub przez miejscową ludność „białymi aniołami”, od lat towarzyszyły w wielu ogromnych miastach, takich jak Moskwa, ludziom, którzy czy to ze swojej winy, czy na skutek zbiegu nieszczęśliwych okoliczności żyli poniżej granicy biedy a częściej poniżej granicy ludzkiej godności.
Do Moskwy siostry przybyły w końcu lat 80. ubiegłego stulecia, jeszcze na zaproszenie Michaiła Gorbaczowa. Na początku lat 90. wystawiły obok swojego domu budynek na potrzeby pomocy bezdomnym. Nie dopełniły jednak wszystkich formalności. Arcybiskup podkreśla, że Misjonarki Miłości nie negują swojej winy i próbowały uregulować sprawę w postaci uiszczenia kary finansowej. Ich starania uzyskały poparcie ważnych osobistości w Rosji, w tym patriarchy Cyryla.
Budynek nikomu nie przeszkadzał, a prowadzona w nim działalność wręcz sprzyjała społecznemu i duchowemu rozwojowi stolicy Rosji. Jednak, jak czytamy w liście, nie znaleziono innego rozwiązania prawnego niż wyburzenie budynku. Abp Pezzi podkreśla smutek i zażenowanie obecne na twarzach ekipy rozbiórkowej, której członkowie byli zdziwieni brakiem protestów, pikiet organizowanych przez siostry i ich podopiecznych.
Zwykle takim akcjom towarzyszą bowiem gwałtowne protesty oburzonej społeczności. W końcu listu ordynariusz archidiecezji Matki Bożej wyraził nadzieję, że działalność Misjonarek Miłości będzie w Moskwie kontynuowana, o ile nikt im w tym nie przeszkodzi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.