Uszkodzenie instalacji hydraulicznej w Boeingu 767, który 1 listopada awaryjnie lądował na Okęciu, mogło spowodować oblodzenie i zablokowanie zamków zwalniających podwozie samolotu - taką hipotezę publikuje "Nasz Dziennik".
Problemy załogi samolotu mogły zacząć się od awarii systemu hydraulicznego wypuszczania podwozia, którego usterkę piloci odnotowali tuż po starcie z Newark. To prawdopodobnie wtedy z centralnego systemu hydraulicznego "uciekła" znaczna część płynu, którym zostały oblane elementy podwozia.
Specjalista z zakresu hydrauliki siłowej, na którego powołuje się "ND", powiedział gazecie, że choć stosowane w układach hydraulicznych płyny produkowane na bazie glikoli mają niską temperaturę zamarzania, to jednak w przypadku ich ubytku poza instalację łączą się z cząstkami wody i zamarzają.
Gdy samolot się wznosił, przechodził przez chmury, rozlany płyn absorbował wilgoć i obniżał swoje parametry użytkowe, aż w końcu zamarzł. W efekcie załoga przygotowująca nad Warszawą maszynę do lądowania, nie była w stanie zwolnić zamków utrzymujących golenie podwozia.
Oblodzenie tłumaczy też, dlaczego technicy po uniesieniu samolotu szybko wypuścili podwozie: zamek w samolocie stojącym kilkanaście godzin na pasie startowym lotniska Okęcie mógł odtajać i udało się go zwolnić z kokpitu po zamknięciu obwodu systemu elektromechanicznego, pisze "Nasz Dziennik".
Co najmniej 17 osób zginęło, gdy zawaliła się kopalnia koltanu, dziesiątki wciąż są pod gruzami.
Przez dwa dni jurorzy będą oceniać malunki, a w niedzielę ogłoszą werdykt.
Duchowni udadzą się do Anglii, Irlandii, Niemiec oraz Norwegii.
Przestrzegł też przed możliwymi konsekwencjami tej technologii dla rozwoju dzieci i młodzieży.
Aktywiści płacą nakładane na nich grzywny i kontynuują proceder.
W ocenie ZPP obecna sytuacja związana z płacami pracowników ochrony zdrowia jest nieracjonalna.