Co najmniej 27 osób zginęło, a 97 odniosło obrażenia w wyniku dwóch eksplozji, jakie miały miejsce w sobotę rano w pobliżu budynków sił bezpieczeństwa w Damaszku - podała syryjska telewizja, powołując się na ministerstwo zdrowia.
Według najnowszych doniesień, ładunki wybuchowe umieszczone w samochodach wybuchły ok. godz. 5.30 (7.30 czasu polskiego) w pobliżu siedziby wywiadu oraz głównej siedziby policji. Siła jednego z wybuchów sprawiła, że od jednego z budynków odpadła fasada.
Dotychczas nikt nie przyznał się do zorganizowania ataków.
Reuters zauważa, że do ataków doszło w dwa dni po rocznicy wybuchu antyreżimowych protestów w Syrii, a także w czasie, gdy swą działalność miała rozpocząć połączona misja syryjskiego rządu, ONZ i Organizacji Współpracy Islamskiej (OIC), która ma ocenić potrzeby humanitarne w syryjskich miastach, które ucierpiały podczas protestów.
Nie jest to pierwszy atak na cele rządowe. Jeden z większych zamachów miał miejsce 10 lutego w mieście Aleppo na północy kraju, w którym zginęło 28 osób. W samym Damaszku od grudnia miały miejsce trzy eksplozje.
Reżim prezydenta Baszara el-Asada wskazuje podobne ataki jako dowód, że w kraju chaos sieją zbrojne ugrupowania terrorystyczne. Z kolei opozycja oskarża rząd o przeprowadzanie podobnych ataków, by zmniejszyć poparcie dla powstania.
Rewolta w Syrii przeciwko reżimowi Asada, inspirowana arabską wiosną, trwa od roku. Według szacunków ONZ w wyniku tłumienia antyprezydenckich wystąpień przez siły rządowe oraz starć z dezerterami z armii zginęło co najmniej 8000 ludzi. Opozycja syryjska mówi o co najmniej 8,5 tys. ofiar, w większości cywilów. Władze syryjskie o rewoltę oskarżają "terrorystów", którzy chcą podzielić kraj.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.