Żadnych czynności w celu oczyszczenia fragmentów samolotu prezydenta Polski rosyjskie organy śledcze nie podejmowały i podejmować nie planują - powiedział w piątek przedstawiciel Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Władimir Markin.
"Poza tym fragmenty są przechowywane w zamkniętym hangarze na terenie chronionym, toteż żadne osoby postronne nie mają do nich dostępu i nie mogą nic z nimi zrobić" - podkreślił Markin, odnosząc się do doniesień polskich mediów, że wrak polskiego Tu-154M, który jest przechowywany na lotnisku w Smoleńsku, mógł zostać umyty.
Markin, cytowany przez agencję ITAR-TASS, zaznaczył, że Komitet Śledczy Rosji na przestrzeni całego dochodzenia w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem ściśle współpracował ze stroną polską we wszystkich kwestiach śledztwa.
"Wszystkie fragmenty polskiego samolotu były wielokrotnie oglądane i badane przez śledczych i ekspertów, w tym także z udziałem polskich prokuratorów i ekspertów" - przypomniał.
"Obecnie także strona rosyjska jest otwarta na wszelką wspólną pracę z organami śledczymi Polski, w tym w kwestii konserwacji i badania fragmentów samolotu" - dodał.
Informacja o tym, że wrak mógł zostać umyty, pojawiła się w mediach tuż po drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Rosjanie dopuścili dziennikarzy do zabezpieczonych fragmentów samolotu.
Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała w czwartek, że w najbliższym czasie zwróci się do Rosji z pytaniem, czy doszło do czyszczenia wraku tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem.
10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja państwowa leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.
W katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.(PAP)
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.