Dwóch obywateli Federacji Rosyjskiej otrzymało nakaz opuszczenia jeszcze w piątek terytorium Polski - poinformowała w piątek wieczorem rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ivetta Biały.
"Do wojewody wpłynął wniosek Straży Granicznej, która na podstawie m.in. wyroku sądowego potwierdzającego fakt zakłócenia porządku podczas imprezy masowej stwierdziła, że dalszy pobyt cudzoziemców zagraża porządkowi publicznemu. W takich przypadkach wojewoda na podstawie ustawy o cudzoziemcach podejmuje decyzje o wydaleniu. Tę decyzję realizuje Straż Graniczna" - wyjaśniła w rozmowie z PAP rzeczniczka. Decyzje dotyczące tych dwóch obywateli Rosji mają rygor natychmiastowej wykonalności.
Jak poinformowała rzeczniczka, obcokrajowcy zostali zatrzymani w czwartek przez Nadwiślański Oddział Straży Granicznej i skazani za udział w zamieszkach oraz wbiegnięcie na murawę Stadionu Narodowego podczas meczu Polska-Rosja, który odbył się we wtorek. "W postępowaniu sądowym przyznali się do zarzucanych im czynów" - poinformowała Ivetta Biały.
Wydaleni obcokrajowcy mają zostać wpisani przez szefa Urzędu ds. Cudzoziemców do wykazu osób niepożądanych oraz Systemu Informacyjnego Schengen na okres 5 lat - w tym czasie nie będą mogli wjechać do krajów strefy Schengen.
Do pierwszych bijatyk między pseudokibicami oraz starć chuliganów z policją doszło jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wtorkowego meczu Polska-Rosja - podczas marszu rosyjskich kibiców, którzy spod dworca kolejowego Warszawa-Powiśle przechodzili mostem Poniatowskiego na Stadion Narodowy. W czasie samego meczu grupy chuliganów przeniosły się do centrum, w okolice Strefy Kibica, a potem w rejon Starego Miasta i ronda de Gaulle'a.
W zabezpieczeniu Warszawy we wtorek wzięło udział ok. 7 tysięcy policjantów. Funkcjonariusze do powstrzymania chuliganów użyli m.in. armatek wodnych, gazu pieprzowego i w kilku przypadkach broni gładkolufowej. Po wtorkowych zajściach przed, w trakcie i po meczu zatrzymano ponad 180 osób. Większość to Polacy. Pierwsi uczestnicy burd zostali skazani już w środę.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.