Na ten dzień Wisła czekała od dawna. Mocno przygotowywała się od pięciu lat – i wreszcie spełniło się marzenie: miasto zostało gospodarzem jednego z konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Imprezy tej rangi jeszcze w Wiśle nie było. Zawodnicy wystartowali na Skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince, a wśród uczestników konkursu znalazło się 9 reprezentantów Polski. Pierwszy pucharowy skok w zawodach, dzięki któremu przeszedł do historii Pucharu Świata w Wiśle, oddał Bartłomiej Kłusek. Skoczył na odległość 100 metrów.
Kamil Stoch zapowiadał walkę mimo ciężkich warunków, jakie skoczkom narzuciła pogoda. I rzeczywiście, z powodu silnego wiatru sędziowie w pewnym momencie zdecydowali się na wstrzymanie skoków, ale wkrótce zawody zostały wznowione. Pozostali, z wiślaninem Aleksandrem Zniszczołem na czele, też mieli nadzieję na dobre wyniki. Apetyty wzrosły po zwycięstwie Macieja Kota w serii skoków kwalifikacyjnych.
Na emocje liczyli kibice, którzy przyjechali z różnych stron Polski. I choć ze względów bezpieczeństwa sprzedanych zostało tylko 6 tysięcy biletów, wokół skoczni zgromadziło się znacznie więcej osób. Część kibiców skorzystała też z zaproszenia Wiślańskiego Centrum Kultury do narciarskiej strefy kibica w amfiteatrze w centrum miasta. Tam najpierw energii dodawała góralska kapela, a potem specjalne gwizdki, które rozdawali kibicom gospodarze.
Nasi zawodnicy nie stanęli jednak na podium. Mimo gorącego dopingu ostatecznie zwycięzcą konkursu został Norweg Anders Bardal, przed Richardem Freitagiem z Niemiec i kolegą z reprezentacji – Rune Veltą. Spośród Polaków najlepszy wynik osiągnął Piotr Żyła, który uplasował się na szóstej pozycji, przed Kamilem Stochem na miejscu siódmym. Maciej Kot zajął 13. miejsce, a Stefan Hula był 27.
W sobotę i niedzielę w kolejnych rywalizacjach skoczkowie zmierzą się w Zakopanem.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.