"Jesteśmy strażnikami pamięci, ale nie możemy udzielać rozgrzeszenia w imieniu wszystkich ofiar prześladowań, w imieniu wszystkich Włochów", powiedział przewodniczący Włoskiego Związku Żydów Amos Luzzatto po spotkaniu z premierem Silvio Berlusconim, który przeprosił za niefortunną wypowiedź na temat faszyzmu.
W wywiadzie dla brytyjskiego tygodnika "The Spectator" szef rządu odrzucił porównanie Mussoliniego z Saddamem Husajnem i stwierdził, że "Mussolini nikogo nie zabił", a zesłanie, na jakie skazywał swych przeciwników, było w istocie "wakacjami". W fali protestów po tej wypowiedzi głos zabrała także wspólnota żydowska, przypominając m. in. ustawy rasowe z 1938 roku, które pozbawiały podstawowych praw obywateli pochodzenia żydowskiego. Berlusconi zgodził się na spotkanie z przywódcami wspólnoty, aby sprawę wyjaśnić. Jego zdaniem chodziło o nieporozumienie, które było rezultatem nierzetelności brytyjskich dziennikarzy (rozmowę poprzedziło wypicie dwóch butelek szampana). Po spotkaniu w rzymskiej synagodze w obecności Amos Luzzatto oświadczył, że "przeprosiny powinny zostać skierowane do wszystkich Włochów i oni ocenią, czy je przyjmują". Prasa, choć nadal uważa wypowiedź premiera za niefortunną, podkreśla, że jego rząd prowadzi politykę zdecydowanie proizraelską, sam Berlusconi zaś 23 bm. otrzyma w Nowym Jorku nagrodę Anti-Difamation League, organizacji żydowskiej tępiącej wszelkie przejawy antysemityzmu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.