Wstępne cząstkowe wyniki wyborów prezydenckich w Kenii, które przekazała w poniedziałek Komisja Wyborcza, wskazują na niewielką przewagę wicepremiera Uhuru Kenyatty nad premierem Railą Odingą.
Na razie, jak pisze Reuters, jest jednak za wcześnie, by przewidywać ostateczny wynik głosowania.
Choć w Kenii prowadzono szereg akcji przeciwko przemocy w okresie wyborczym, a o zachowanie spokoju apelowali również obaj główni kandydaci, w dniu wyborów doszło do aktów przemocy. Co najmniej 19 osób zginęło z rąk separatystów, m.in. na obrzeżach Mombasy - drugiego co do wielkości miasta Kenii.
W większości miejsc głosowanie przebiegło jednak spokojnie, mimo iż wielu z 14,3 mln uprawnionych do głosowania musiało stać w długich kolejkach.
Obecne wybory miały być testem kenijskiej demokracji. To pierwsze wybory prezydenta według nowej konstytucji; opracowano ją z myślą o tym, by uniknąć aktów przemocy na tle etnicznym, które zakłóciły głosowanie w roku 2007.
Poprzednie wybory zakończyły się etnicznymi pogromami, które mocno nadwątliły wizerunek Kenii jako jednego z najzamożniejszych i najspokojniejszych krajów Afryki. W starciach między zwolennikami poszczególnych kandydatów zginęło wówczas ponad 1000 ludzi.
W tym roku policja zaostrzyła środki bezpieczeństwa. W kraju do ochrony głosowania skierowano 99 tys. funkcjonariuszy.
Oficjalne wyniki wyborów zostaną ogłoszone 11 marca. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50 proc. głosów, 11 kwietnia odbędzie się druga tura.
Komisja Wyborcza poinformowała w poniedziałek, że frekwencja wyniosła 70 proc.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.