Nadal nie wiadomo, co było przyczyną pożaru kościoła przy ul. Górczewskiej. Wczoraj pogorzelisko oglądała specjalna komisja - informuje Życie Warszawy.
- Byli tylko siedem minut. Co można stwierdzić w takim czasie? - zastanawia się ks. Jan Popiel. Nieoficjalnie wiadomo, że komisja wykluczyła podpalenie. Tymczasem parafianie kościoła pw. św. Łukasza Ewangelisty przy Górczewskiej są przekonani, że to dzieło podpalacza. Zarówno oni, jak i proboszcz nie poddają się i zapowiadają, że będą się starać jak najszybciej zbudować nową świątynię. Stary drewniany kościół spłonął w piątek rano. Nie wszystko jednak poszło z dymem. Ocalały relikwie św. ojca Pio schowane w sejfie. Wierni mówią o jeszcze jednym cudzie. Uratowała się kapliczka z Madonną, która stała pomiędzy kościołem a domem parafialnym. Są na nim ślady ognia, a kapliczka jest nietknięta! - Teraz musimy zbudować tymczasowy kościół. Posłużą nam ściany domu parafialnego - mówi ks. Popiel. Na każdej mszy wierni zbierają pieniądze na odbudowę kościoła. - Liczy się naprawdę każdy grosz - mówią. W odbudowie pomagają również władze Bemowa.
Rzecznik misji ONZ w Ituri na wschodzie DRK Jean Tobie Okala określił atak mianem "krwawej łaźni".
- Brat podniósł rękę na swego brata, dlatego te miejsca wołają o pojednanie.
W inscenizacji słynnej bitwy wzięło udział 1,2 tys. rekonstruktorów z bractw rycerskich.
12 i 13 lipca 1943 roku niemieccy żandarmi i esesmani zamordowali w tej wsi 204 osoby.
28 zabitych w izraelskich nalotach, 30 osób zastrzelonych w punkcie pomocy humanitarnej.