Dzięki transmisji internetowej uroczyste modły Sijum Ha-Szas w dawnej szkole rabinackiej Jeszywas Chachmej w Lublinie oglądano w 80 miastach świata, od Hongkongu po Buenos Aires - podała Gazeta Wyborcza. Uroczystości opisuje też Dziennik Wschodni.
Kilkuset chasydów - w kilku grupach - modliło się w budynku przy Lubartowskiej. Obdrapane, lodowate wnętrza, jakie zostawiła po sobie Akademia Medyczna, która przez pół wieku używała dawnej jesziwy wypełniły się obcojęzycznym tłumem. To tu odbyło się Sijum Ha-Szas, uroczyste zamknięcie siedmioletniego okresu studiowania Talmudu. Wśród wielu mężczyzn, którzy modlili się i tańczyli tej nocy, jeden był szczególny. - Musi pani poznać Mattiego. Zapytam, czy zechce porozmawiać - Albert Stankowski z Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, współorganizatora uroczystości XI Ogólnoświatowego Sijum Ha-Szas, zostawia mnie przed drzwiami, bo tam kobiety wstępu nie mają. Wraca z ubranym na czarno młodym, brodatym, mężczyzną w kapeluszu. - On najlepiej opowie, co tu się dzieje. Za rok będzie rabinem - przedstawia Stankowski i znika. - Uczenie się Tory jest centralnym punktem dnia i życia, a reszta jest tylko dodatkiem - mówi Matti czyli Mateusz Kos (Koss). - Pracy jest dużo i ludzie się boją, że im może nie wystarczyć czasu na Torę. Dlatego Mejer Szapiro, ten, który założył tę jesziwę, opracował system - żeby się dziennie uczyć jedną dwustronicową kartkę Talmudu - Tory ustnej, ale spisanej. Świątek, piątek czy niedziela, co by się nie działo, jest godzina, w czasie której trwa nauka. I tak jest na całym świecie. Po ponad siedmiu latach taki cykl się kończy. We wtorek wypadł właśnie ten dzień i wszyscy Żydzi na całym świecie kończą się uczyć Talmudu. I zaraz zaczyna się od początku kolejny cykl. Warszawiak, Mateusz Kos 18 maja 1985 roku jako pierwszy od 30 lat chłopiec miał swoją bar micwę. Uwiecznili to (i portrety Mateusza z Mojżeszem, nauczycielem religii) Małgorzata Niezabitowska i Tomasz Tomaszewski w swoim słynnym albumie "Żydzi polscy”. Idę na "babiniec” - wsparty na kolumnach balkon, biegnący pod sufitem dookoła sali. Tu stoją i siedzą kobiety z dziećmi, tu mogą wchodzić mężczyźni jedynie obserwujący modlitwy. Z góry widać rzędy drewnianych krzeseł z pulpitami, w których siedzą mężczyźni w różnym wieku - od kilkuletnich chłopców po siwobrodych starców. Większość z nich pożywia się przywiezionymi z koszernej budapesztańskiej restauracji daniami. Rabini za stołem przykrytym białym obrusem też jedzą. Do góry unosi się mieszanina zapachu chałek z sezamem, panierowanego mięsa, ciasta. Na ścianie widać nieprzebrane tłumy modlących się chasydów. To łączność on-line z Madison Square Garden w Nowym Jorku. Oni także nas widzą. W pewnym momencie kilku mężczyzn na dole zaczyna rytmicznie klaskać. Tupią i coraz większą grupą zaczynają śpiewać. "Nauka chasydzka to nic innego, jak wskazanie, że należy żyć w zachwyceniu, w pewnej zachwytu radości” - pisze Martin Buber, który zebrał opowieści chasydów. Między innymi opowiadające o Widzącym z Lublina. - Studiowanie i umiejętność znalezienia radosnych, pozytywnych stron każdej sytuacji jest tym, co utrzymało żydowską tradycję. I to właśnie łączy dzisiejsza uroczystość - przekrzykuje chasydów Miriam Gonczarska, pracująca dla Warszawskiej Gminy Wyznaniowej. Radosny nastrój udziela się wszystkim. Choć jest dobrze po pierwszej w nocy, dookoła sali sunie wąż trzymających się pod ręce mężczyzn. Rozwiane pejsy, uśmiechy... W nocy część chasydów pojechała do Leżajska, by tam modlić się na grobie cadyka Elimelecha. - Dusza cadyka idzie coraz wyżej i wyżej do nieba. Ale w rocznicę śmierci, schodzi na ziemię i wówczas można ją prosić o różne rzeczy i wstawiennictwo - mówi Albert Stankowski, który wraz z chasydami wybrał się do Leżajska. Organizatorami XI ogólnoświatowego Sijum Ha-Szas w Lublinie była Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, Shalom Travel Service Davida Singera i Teatr NN Ośrodek Brama Grodzka.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.