Groźna, zakonspirowana sekta przenika do świata polityki i instytucji finansowych. W powiązanych z nią organizacjach działają znani politycy i uczeni - przestrzega Rzeczpospolita.
Idąc tropem pieniędzy i interesów sekty, trafiliśmy na szereg firm, fundacji i stowarzyszeń. Ustaliliśmy też, że korzystając m.in. z pracy i zarobków "uczniów" przywódcy sekty zgromadzili przez lata pokaźny majątek. Członkowie sekty są psychicznie i ekonomicznie uzależnieni od "nauczycieli". Nawet gdyby chcieli, nie mogą się od nich uwolnić, bo nie mają środków na utrzymanie. Życie wielu z nich zmieniło się w zaklęty krąg. Ofiary sekty nie zgodziły się ujawnić nazwisk. - Chcemy wrócić do normalnego życia - mówią. Często żyją w nędzy. - Zdarza się, że dzieci członków grupy muszą żebrać albo zwyczajnie kraść w supermarketach - mówi jeden z rozmówców "Rz". - "Nauczyciele" zmuszają nas do zaciągania zobowiązań, których potem nie jesteśmy w stanie spłacić. Chodzi nie tylko o drobne rzeczy, jak na przykład telefony komórkowe, które my bierzemy na siebie, a oni dzwonią, dopóki się da. Jedno z małżeństw sprzedało mieszkanie, a pieniądze przeznaczyło na działalność grupy. Sytuacja zwykłych członków sekty jaskrawo kontrastuje z majątkiem "nauczycieli". Z ustaleń "Rz" wynika, że korzystając m.in. z pracy i zarobków "uczniów", przywódcy sekty zgromadzili przez lata pokaźny majątek. Należy do nich zabytkowy dwór w Rudzienku niedaleko Warszawy. Z wyceny, do której udało nam się dotrzeć, wynika, że jest on wart ponad 940 tysięcy złotych. Prócz tego sekta dysponuje jeszcze kilkoma nieruchomościami o wartości kilkuset tysięcy złotych. Jeden z domów, należący do ważnego członka sekty o pseudonimie Harry, to luksusowa rezydencja niedaleko Izabelina. Na podwórzu stoją dwa luksusowe mercedesy. Ustaliliśmy także, że sekta dysponuje willą w Luksemburgu. Sekta prowadzi rozległe interesy. Idąc ich tropem, trafiliśmy na łańcuch powiązanych ze sobą firm, fundacji i stowarzyszeń. We władzach niektórych z nich zasiadają wpływowi politycy. Firmy co kilka miesięcy zmieniają adresy, telefony. Zajmują biuro do czasu, gdy właściciel im wymówi z powodu niepłacenia czynszu. - Nie mają biur, nie płacą podatków ani ZUS - wyjawia Rafał, księgowy w jednej z firm sekty. - Wszystko jest fikcją. Dowiedziałem się niedawno, że jestem księgowym Polskiej Rady Azji i Pacyfiku. Dostałem do podpisania bilans, który został wzięty z sufitu. Brak siedziby nie przeszkadza firmom związanym z sektą w robieniu całkiem poważnych interesów. Teleos, jedna z takich spółek, była konsultantem rafinerii w sprawie budowy przetwórni opon na mączkę gumową. Miała też umowę z kancelarią, której współudziałowcem był Andrzej Kalwas, obecny minister sprawiedliwości. Firmymiały wzajemnie polecać swoje usługi klientom. W rozmowie z "Rz" Kalwas potwierdził, że zna Małgorzatę Pawlisz, ale umowy nie pamiętał.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.