Hierarchowie Kościoła zgodnie mówią, że na wybory parlamentarne i prezydenckie trzeba iść.
Z wypowiedzi episkopatu nie płyną jednak wskazówki jak głosować. Choć nieliczni sugerują, kogo popierać nie należy W listach pasterskich ordynariusze poszczególnych diecezji silniej niż w poprzednich latach podkreślają wagę wyborów. Do "spełnienia niezwykle ważnego obowiązku obywatelskiego" - nawoływał biskup zielonogórsko-gorzowski Adam Dyczkowski. - Przekonajcie tych, którzy nie głosują, aby udali się do urn - apelował parę dni temu bp drohiczyński Antoni Dydycz. W podobnym tonie utrzymane było sierpniowe przesłanie biskupów z Jasnej Góry : "Najważniejsze jest to, byśmy w nich [wyborach] wzięli udział". Stanowisko episkopatu jest zgodne z kursem, jaki obrał Kościół po błędach popełnianych kilkanaście lat temu. Jednym z poważniejszych było zaangażowanie się w wybory parlamentarne w 1991 r, kiedy to episkopat zaaprobował nazwę stworzonego wokół Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego komitetu wyborczego - Wyborcza Akcja Katolicka. Nad Kościołem zaciążyła wtedy sprawa instrukcji wyborczej, która trafiła do niektórych diecezji, zawierającej nazwy kilku komitetów wyborczych, na które powinien głosować katolik. Od tamtej pory episkopat dystansuje się od polityki przedwyborczej. Jedyne wskazówki, jakie można zauważyć, to sugestie, by wierni zagłosowali na partie, które kierują się nauką społeczną Kościoła, czyli propagują politykę prorodzinną i model małżeństwa będącego "trwałym związkiem kobiety i mężczyzny", a także chronią prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. W tym tonie utrzymane było właśnie sierpniowe przesłanie biskupów z Jasnej Góry. Niektórzy biskupi od paru tygodni uprawiają jednak swoistą kampanię negatywną. Abp Józef Michalik, przewodniczący episkopatu, oprócz apelu o udział w wyborach mówił na Jasnej Górze do uczestników Pielgrzymki Ludzi Pracy: "Chrześcijanin nie może głosować ani na ugrupowanie, ani na ludzi, którzy przekonali nas słowem i postępowaniem, że celem ich życia jest własny interes". Bardziej dosadnie do głosowania zachęcał parę dni temu w "Słowie do diecezjan" łomżyński bp Stanisław Stefanek, sympatyzujący z Radiem Maryja: "Polska stała się pozbawionym odpowiedzialnego gospodarza zagonem, po którym swobodnie grasują agenci obcych interesów, pozbawiając nas prawa gospodarzy, i wynajmując nas jedynie jako sezonowych, minimalnie opłacanych robotników". Czytając między wierszami listu pasterskiego łomżyńskiego biskupa, który zachęca do "odpowiedzialnych, obywatelskich decyzji", można się dowiedzieć, że tym, co należałoby uciąć, są "naciski ekonomiczne międzynarodowych właścicieli świata, które zabierają matki dzieciom". Niedopowiedziane potępienie ugrupowań prounijnych jest w tych wystąpieniach aż nazbyt wyraźne. Nazwy partii, zgodnie z wytycznymi episkopatu, faktycznie nie padają. Nietrudno jednak zgadnąć, które z nich może mieć na myśli bp Stefanek piętnując - w odczytanym we wszystkich łomżyńskich parafiach liście - "coraz nachalniej propagowane, liberalne prawidła życia". Obaj hierarchowie wyrazili też życzenie nadania sferze publicznej mniej świeckiego charakteru. Bp Stefanek wzywał do dopuszczenia do głosu Boga. Stwierdził, że dobrą drogą byłaby "konsekracja [uświęcenie] życia społecznego". O "parlamentarzystów uczciwych i świętych" apelował z kolei abp Michalik.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.