Parlament Europejski skrytykował przejawy homofobii w Polsce. Wezwał Unię do walki z dyskryminacją mniejszości seksualnych.
Zakaz Marszu Równości w Poznaniu i dyskryminujące wobec gejów i lesbijek wypowiedzi niektórych przedstawicieli polskich władz spotkały się z krytyką unijnych posłów. Europejscy deputowani od lewej do prawej części sali podpisali się pod projektem rezolucji, który ma być przyjęty dzisiaj w Strasburgu. Komuniści, Zieloni, socjaliści oraz chadecy apelują w niej do państw członkowskich o walkę z przejawami homofobii. Pod rezolucją nie chce się podpisać grupa Unii na rzecz Narodów, do której należy PiS, oraz grupa Niepodległość i Demokracja, obejmująca m.in. eurodeputowanych z LPR. Głos w debacie parlamentarnej wczoraj wieczorem zabrał Konrad Szymański z PiS, który uznał homofobię za "temat zastępczy". - Akty homofobii zdarzają się w każdym kraju. Są tylko fragmentem, i to nie najważniejszym, zjawiska przemocy - stwierdził polityk PiS. Według niego unijna interwencja w tej sprawie jest niepotrzebna i może tylko budzić przekorę. - Nie ma potrzeby używania autorytetu Unii w tej sprawie - powiedział Szymański. W samej rezolucji Polsce udało się uniknąć bezpośredniej krytyki poczynań naszych władz. Ugrupowania lewicowe w PE chciały wskazania przykładów zakazu marszu równości w Poznaniu, wypowiedzi premiera Marcinkiewicza, który uznał homoseksualizm za zachowanie nienaturalne, wreszcie przypomnienia o zakazie Parady Równości wydanym przez Lecha Kaczyńskiego, gdy ten był jeszcze prezydentem Warszawy. Ostatecznie dokument nie zawiera jednak wskazań kraju, choć mówi o opisywanych w prasie przypadkach zakazu marszów równości. - Udało nam się uniknąć wymieniania krajów - mówi zadowolona Genowefa Grabowska z SdPl. Według niej na stanowisko socjalistów wpłynęły argumenty polskich członków grupy. - Mówiliśmy, że Polska ma prawo, które powinno radzić sobie z przypadkami homofobii. I że ostatecznie decyzja prezydenta Poznania została podważona przez niezawisły sąd - przypomina Grabowska. Według niej jednak sama debata i rezolucja są potrzebne. - Dobrze, gdy czasem zabrzmi dzwonek alarmowy - uważa posłanka. Europejscy deputowani znają przypadki homofobicznych zachowań polskich polityków z własnego podwórka. Jeszcze kilka miesięcy temu na drzwiach biura Wojciecha Wierzejskiego, wówczas eurodeputowanego z LPR, widniało ostrzeżenie "Zakaz wstępu pederastom i dziennikarzom Gazety Wyborczej". Debatę i rezolucję poparła największa frakcja parlamentarna Europejska Partia Ludowa, do której należy Platforma Obywatelska. Jej przedstawiciele nie byli jednak entuzjastycznie nastawieni do tematu wywołanego przez ich kolegów z krajów starej Unii. - Prawo powinno służyć tak samo mniejszości, jak i większości - uznała co prawda Barbara Kudrycka z PO. Zaraz jednak zapewniła, że w Polsce prawo jest przestrzegane. - Zdecydowałam się wystąpić w debacie, żeby powiedzieć prawdę o Polsce. Ale źle się stało, że w ogóle do tej dyskusji doszło - powiedziała nam posłanka. Według niej debata tworzy wrażenie, że politycy próbują większości narzucić obyczaje mniejszości. W rezolucji eurodeputowani apelują do państw członkowskich i Komisji Europejskiej o zdecydowane potępienie aktów nienawiści czy przemocy skierowanej przeciw mniejszościom seksualnym. Chcą, żeby Unia wkładała więcej wysiłku w edukowanie swoich społeczeństw oraz zapewniła wolny przepływ osób o orientacji homoseksualnej i ich rodzin. Zachęca także państwa członkowskie do pełnego uznania faktu, że geje i lesbijki były celowymi ofiarami nazistowskiego terroru.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.