O swoich refleksjach związanych z wizytą papieża w Polsce, problemie
współpracy księży z służbami PRL i swoim stosunku do ujawniania materiałów z
teczek bezpieki mówił w swoim wywiadzie dla Gazety Wyborczej metropolita
górnośląski, arcybiskup Damian Zimoń.
Aleksandra Klich: Co Ksiądz Arcybiskup najmocniej zapamiętał z wizyty Benedykta XVI w Polsce?
Arcybiskup Damian Zimoń, metropolita górnośląski: Bardzo chciałem być w Auschwitz. Zobaczyć na własne oczy papieża w tym potwornym miejscu. Nie zapomnę, jak szedł samotny przez bramę, z tym złowieszczym napisem, że praca czyni wolnym. Skupiony, w białej sutannie, na tle szarości obozu, to było przejmujące. Potem modlitwa przy ścianie śmierci. I przede wszystkim ogromne wrażenie zrobiła na mnie modlitwa. Także przemówienie w języku włoskim, by uniknąć emocji i nie skrzywdzić tych, którzy przeżyli obóz. To było bardzo głębokie przesłanie.
Pojawiły się już głosy krytykujące papieża za to, że zamiast przeprosić za to, co zrobili Niemcy podczas wojny, mówił o pojednaniu i grupie zbrodniarzy, którzy zawładnęli niemieckim narodem.
Nie zgadzam się z tą krytyką. Nie można całego narodu winić za zbrodnie hitlerowskie. Nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Papież przekazał swoim zachowaniem, swoją przejmującą pokorą, znacznie więcej, niż wypowiedzenie słowa przepraszam. Zresztą warto przypomnieć, że to on zdecydował o ascetycznej formie spotkania w Auschwitz. Miała być Msza święta, mnóstwo ludzi, ale Benedykt chciał, by było skromnie i pokornie. By nikogo nie urazić. By nadać swej myśli uniwersalną głębię w przemówieniu, wspomniał też o Armii Czerwonej. Totalitaryzm rozlał się przecież na cały świat i nie kończył się na nazizmie. Dotyczył również komunistów i każdego innego systemu totalitarnego. Było to jednak przede wszystkim odważne i ważne przesłanie teologiczno-moralne dla współczesnego świata.
Zauważył Ksiądz Arcybiskup tęczę podczas uroczystości w Auschwitz?
Tak, to było niezwykłe. Musiał spaść deszcz, by pojawiła się tęcza. Tęcza przymierza i Bożej obietnicy pokoju, jak za czasów Noego. To było trochę jak wiatr, który zamknął księgę podczas pogrzebu Jana Pawła II. Jakiś niespodziewany znak działania Ducha Świętego. Ktoś może tego nie przyjmować do wiadomości, ale dla wierzących to ma wyraźną wymowę.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
»
|
»»