Władze jednej z londyńskich dzielnic chciały odebrać dotacje polskiej organizacji z powodu jej "chrześcijańskiego charakteru". Dopiero kiedy sprawą zainteresowała się lokalna prasa, urzędnicy zaczęli się wycofywać z gróźb - poinformowała Rzeczpospolita.
Pani Shannon wyjechała z Polski w 1991 roku. W Wielkiej Brytanii wyszła za mąż za Irlandczyka, z którym ma 13-letnią córkę Anię. Najpierw pracowała w opiece społecznej. Własną placówkę dla Polaków założyła cztery lata temu. Żadnych akcentów religijnych Polskie Centrum opiekuje się obecnie około 400 osobami. Podczas zajęć z dziećmi pani Shannon śpiewa z nimi piosenki, między innymi - ale nie przede wszystkim - polskie pieśni kościelne. "Oczekujemy od placówek, które wspieramy, by były wolne od wszelkich akcentów religijnych. Prosiłam już wcześniej Gosię o zaprzestanie śpiewania piosenek o Jezusie. Niestety, nie posłuchała mnie" - napisała Debbi Biss, urzędniczka odpowiedzialna za rozdzielanie funduszy. Do jej uszu dotarły informacje, że pracownicy placówki niechętnie wypowiadali się o homoseksualistach. "Niepokoi mnie to" - napisała pani Biss. Pani Shannon zapewnia, że nie ma nic przeciwko homoseksualistom. - Witamy wszystkich ludzi z otwartymi rękami. Sprzeciwiamy się tylko, by narzucali nam swój punkt widzenia - powiedziała Rzeczpospolitej. Przyznawane placówce pieniądze są niewielkie. Chodzi o siedem tysięcy funtów rocznie oraz zatrudnienie na koszt państwa jednego pracownika. Dla Centrum pani Shannon ta pomoc jest jednak nieoceniona. Pozwala np. na wynajmowanie sali od Armii Zbawienia. - To naprawdę skandal. Zaatakowano nas tylko dlatego, że nie wstydzimy się, iż jesteśmy chrześcijanami - powiedziała Rz inna przedstawicielka Centrum Wanda Banach. - Władze chcą nam odciąć dotacje, gdy na wspieranie organizacji homoseksualnych przeznaczają znacznie większe pieniądze. Wychodzi na to, że pomoc chrześcijańska udzielana bliźnim jest obecnie w Wielkiej Brytanii czymś gorszym niż promowanie homoseksualizmu - dodaje. Warto było protestować Z obserwacji pani Shannon wynika, że większość Polaków przybywających na Wyspy ma inną mentalność i hołduje innym wartościom niż Brytyjczycy. - To, co dla nas jest normą, czyli wiara w Boga czy hołdowanie tradycyjnemu modelowi rodziny, tutaj wzbudza podejrzenia. Uznawane jest za politycznie niepoprawne - tłumaczy. Atak na Centrum Polacy z Wood Green odebrali jako próbę narzucenia im obcej laickiej kultury i systemu wartości. - Powiedziałam sobie, że nie możemy się poddać. Że musimy bronić naszego polskiego, chrześcijańskiego stylu życia - mówi pani Shannon. Kiedy o sprawie poinformowała lokalną prasę, władze zaczęły się wycofywać ze swojego pomysłu. Panie Shannon i Banach zostały zaproszone na rozmowę. Dowiedziały się, że dotacje zostaną utrzymane przynajmniej do marca, czyli aż do wygaśnięcia podpisanej wcześniej umowy. Debbi Biss nie może rozmawiać na ten temat z prasą. Wypowiedzi zgodził się nam udzielić rzecznik lokalnych władz Mike Snooden. - Pismo skierowane do polskiego Centrum zostało wycofane. Przyznajemy, że nie powinniśmy łączyć kwestii finansowych ze sprawami poruszonymi w liście. Nie ma o czym mówić - oświadczył.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.