Dwadzieścia pięć euro dziennie powinny płacić fiskusowi pracujące w Niemczech prostytutki. Ministerstwo Finansów przygotowuje już odpowiednie zarządzenia - doniosła Rzeczpospolita.
Prostytucja jest w Niemczech nie tylko legalna, lecz traktowana jest niemal jak normalny zawód. O nadanie takiego statusu najstarszej profesji świata postarał się pięć lat temu - z inicjatywy ugrupowania Zielonych - Bundestag. Zdaniem fiskusa nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby prostytutki regularnie płaciły podatki. Według ustawy są objęte ubezpieczeniem zdrowotnym, a tym samym mogą korzystać ze świadczeń socjalnych w przypadku bezrobocia. Jak się oblicza, z usług 400 tysięcy pracujących w Niemczech prostytutek korzysta każdego dnia ponad milion klientów. Roczne obroty branży wynoszą od 10 do 14 miliardów euro. To ogromna suma, której spora część zasili niedługo publiczne finanse. - To kwestia sprawiedliwości społecznej - twierdzi fiskus. - Naiwność naszych ustawodawców nie zna granic. Ta ustawa niczego nie zmieniła - twierdzi jednak Juanita Henning z organizacji Dona Carmen, walczącej o poprawę losu prostytutek. Jak wynika z rządowego raportu, zaledwie co dziesiąta trudniąca się nierządem kobieta ma umowę o pracę. Ogromna ich większość, zwłaszcza sprowadzane z zagranicy dziewczyny, jest nadal traktowana przez sutenerów jak niewolnice. Są bite i poniżane, a z zarobionych pieniędzy pozostają im grosze. Wolność mogą kupić. - Kosztuje to pięć tysięcy euro - opowiadała niedawno dziennikowi Die Welt 27-letnia Ewa z Polski. Ministerstwo ds. Rodziny chce zaostrzyć procedurę wydawania licencji naprowadzenie domów publicznych. - To szczyt ignorancji. Nic się przez to nie zmieni - odpowiada Inge Hauschild-Schön z Magdeburga, której udało się wywalczyć zakaz budowy takiego lokalu w mieście. Domaga się wprowadzenia odpowiedzialności karnej dla klientów korzystających z usług prostytutek zmuszanych do nierządu. Projekt ustawy leży od dawna w parlamencie, ale nikt się nim poważnie nie zajmuje.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.