Spór o alimenty stał się instrumentem w walce przeciwników i zwolenników legalizacji małżeństw gejowskich w Kalifornii - podała Rzeczpospolita.
Gdy po 18 latach małżeństwa mieszkaniec Kalifornii Ron Gerber rozwodził się z żoną, wiedział, że opuściła go dla kobiety. Wiedział też, że przyjęła nazwisko swej kochanki. Podpisując umowę rozwodową, nie wiedział natomiast, że jego była żona wstąpiła potajemnie ze swoją nową lepszą połową w tzw. partnerstwo domowe. Zgodnie z miejscowym prawem jest to formalny związek dwóch osób tej samej płci - wyjaśnia Rzeczpospolita. Kalifornijskie przepisy przewidują też, że obowiązek alimentacyjny ustaje, gdy eksmałżonka ponownie wychodzi za mąż. Garber uznał więc, że jest zwolniony z alimentów na rzecz ich wspólnego dziecka. Innego zdania był jednak sąd hrabstwa Orange, który orzekł, że partnerstwo domowe to nie to samo co małżeństwo i Garber ma płacić dalej. Rozgoryczony mężczyzna zapowiedział odwołanie do sądu wyższej instancji. Co ciekawe, za Garberem wstawiły się organizacje gejowskie, które uznały jego przypadek za wielce przydatny w walce o wprowadzenie małżeństw homoseksualistów. Przeciwnicy legalizacji takich związków twierdzą bowiem, że partnerstwo domowe daje w praktyce równe traktowanie gejom i heteroseksualistom, chroniąc jednocześnie tradycyjny charakter instytucji małżeństwa. Zwolennicy małżeństw gejów na przykładzie Garbera chcą udowodnić, że to nieprawda i że na obecnym układzie tracą także heteroseksualiści. - Ten przypadek pokazuje, że obecnie funkcjonujące prawo nie traktuje partnerstwa domowego na równi z małżeństwem. W tym przypadku pani Gerber traktowana jest lepiej niż jej były mąż, bo ma i partnerkę, i alimenty - oświadczyła Jennifer Pizer, ekspert prawny gejowskiego stowarzyszenia Lambda Legal.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.