Kłopoty finansowe Więzi to symptom końca pewnej epoki w historii polskiego Kościoła. Katolicyzm otwarty odegrał już swoją rolę i powoli odchodzi w przeszłość - stwierdził na łamach Rzeczpospolitej Tomasz P. Terlikowski.
Wychodząc od informacji o kłopotach finansowych, które mogą doprowadzić do likwidacji miesięcznika Więź, Terlikowski stwierdza: Dla mnie historia Więzi zaczyna się w gorącym okresie "zimnej wojny religijnej" na początku lat 90. To z kolejnych numerów miesięcznika, ale jeszcze bardziej z wydawanych przez Towarzystwo Więź publikacji, takich jak fundamentalne "Dzieci Soboru zadają pytania" czy zbiorki tekstów prof. Stefana Świeżawskiego, uczyłem się tego, czym jest posoborowy, ale jednocześnie jakoś zakorzeniony w tradycji katolicyzm, jak być świeckim w Kościele wciąż zdominowanym, by posłużyć się terminem Świeżawskiego, przez herezję klerykalizmu, czy na czym polega nowoczesny patriotyzm Polski jagiellońskiej. Kolejne numery "Więzi" pomagały także zrozumieć, czym jest dialog katolicko-judaistyczny czy polsko-żydowski, jak będzie wyglądało chrześcijaństwo pod koniec XXI wieku, uświadamiały, jak można odczytywać w nowym kontekście klasyczne powieści Fiodora Dostojewskiego, a nawet wprowadzały w przestrzeń mistyki erotyzmu. Dalej publicysta Rzeczpospolitej pisze: Jeśli za fundament projektu Więzi (ale szerzej także KIK, Znaku i Tygodnika Powszechnego) uznać plan inkorporacji Soboru Watykańskiego II w życie intelektualne polskich katolików - to został on w znaczącym stopniu zrealizowany. Nie ma już w Polsce, i prawdopodobnie długo nie będzie, środowisk, które byłyby na bakier z literą dokumentów soborowych. Świeccy odzyskują autonomię, płacąc za to niekiedy cenę konfliktów z częścią hierarchii czy utratą wygodnych posad w katolickich instytucjach. Ekumenizm, choć ślimaczy się na górze, owocuje rozmaitymi inicjatywami na dole, a potrzeba dialogu z judaizmem jest oczywista nawet dla środowisk nastawionych tradycjonalistycznie. Również Radio Maryja, które pozostaje negatywnym bohaterem bajki środowisk katolików otwartych, jest przecież tworem z istoty swej posoborowym, zanurzonym w strukturach myślowych, które wprawdzie mogą się nie podobać, ale (poza ekscesami "retorycznymi") są jak najbardziej nowoczesne. Nie ma co ukrywać, że zasługi w takim zwycięstwie soboru ma i środowisko Więzi, dla niego jednak jest ono także zagrożeniem, bo odbiera mu cel działania. Zwracał zresztą na to uwagę przed laty Jarosław Gowin w "Kościele w czasach wolności", wskazując, że jeśli katolicyzm otwarty "ma nadal odgrywać tak ważną rolę w życiu publicznym, musi przyjąć do wiadomości, że pewien etap został już zamknięty", a przed polskimi katolikami stają nowe wyzwania. I wiele wskazuje na to, że przesłanie to zostało uświadomione także przez warszawskie środowisko. Tematyka numerów, zachowując oczywiście właściwy "Więzi" dialogiczny charakter, ewoluowała, a postawy polityczne wielu z redaktorów pisma często przesuwały się na prawo.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.